Już ponad sto osób w południowej Rosji choruje na wyniszczającą gorączkę krwotoczną. Są ofiary śmiertelne. Sprawcą epidemii jest groźny wirus przenoszony przez kleszcze z gatunku Hyalomma. Jeszcze niedawno wydawało się, że człowiek uzbrojony w antybiotyki, szczepionki i zasady higieny wygrał wojnę z mikrobami. Dziś, pod koniec XX wieku coraz częściej zdajemy sobie sprawę z ludzkiej bezsilności wobec nowych odmian wirusów i bakterii.
Profesor Janusz Jeljaszewicz, dyrektor Państwowego Zakładu Higieny, uspokaja. Epidemia, która zaatakowała południową Rosję, Polsce nie grozi. W naszym kraju nie występują kleszcze będące wehikułem dla śmiercionośnych wirusów gorączki krwotocznej krymsko-kongijskiej. Nazwa schorzenia pochodzi od miejsca pierwszej identyfikacji wirusa. Działo się to po II Wojnie Światowej, kiedy na Krymie ponad 200 osób zachorowało na dziwną chorobę. Pierwsze objawy przypominały symptomy grypy, jednak w drugim tygodniu stan chorych gwałtownie pogarszał się, zaczynały się wymioty, nudności i krwawienie z narządów wewnętrznych. W wielu przypadkach szok wywołany krwawieniem prowadził do śmierci.
W roku 1960 na podobną chorobę natrafiono w Kongo. Po zbadaniu wywołujących ją wirusów okazało się, że mimo geograficznej odległości są to te same drobnoustroje należące do gatunku Nairovirus. Ich naturalnym rezerwuarem są owce, kozy, bydło, zające, jeże, najczęściej odporne na skutki działania wirusa. Gdy jednak zakażoną owcę dopadnie kleszcz, a następnie przeniesie się na człowieka, wówczas o nieszczęśliwy finał nietrudno. Przebieg choroby w dużej mierze zależy od ilości materiału zakażającego, przeniesionego w tym przypadku przez kleszcza.
Przyczyną infekcji może być również kontakt z chorującym człowiekiem, zwłaszcza w drugim tygodniu trwania choroby, gdy wirus rozprzestrzenia się wraz z wydzielanymi przez organizm płynami. Dlatego też jedyną skuteczną metodą kontroli epidemii jest całkowita izolacja chorych. Dodatkowo przebieg infekcji można złagodzić podając lek ribavirynę.
Rosyjska epidemia to kolejny w ciągu ostatnich lat dowód, jak bardzo człowiek jest bezsilny wobec nowych wirusów i bakterii. Przez długi czas żyliśmy w złudzeniu, że cudowne wynalazki - szczepionki, antybiotyki i zasady higieny chronią nas skutecznie przed atakiem mikrobów.