Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Terapia polem

Rozmowa z prof. Aleksandrem Sieroniem, prorektorem ds. nauki Śląskiej Akademii Medycznej, o leczeniu polem magnetycznym

Paweł Walewski: – Świat współczesnej medycyny to tabletki, zastrzyki, skalpel chirurga, niekiedy zioła. Pan udowadnia, że czasem można wykorzystać do leczenia pole magnetyczne. Czyli właściwie co?

Prof. Aleksander Sieroń: – Całe nasze życie i cywilizacja zanurzone są w polu elektromagnetycznym. To pole to nie tylko promienie gamma, Roentgena, ultrafiolet, światło widzialne i podczerwień, ale też całe spektrum fal niosących informacje radiowe i telewizyjne. Pola elektromagnetyczne o bardzo niskiej częstotliwości zwane są w medycynie polami magnetycznymi. Wpływają m.in. na funkcje komórek, przepływ jonów, zużycie tlenu w tkankach.

Dlaczego zatem otaczające nas linie wysokiego napięcia, aparaty telefoniczne, odbiorniki telewizyjne i radiowe nie mają tak korzystnego wpływu na zdrowie jak stosowane przez pana urządzenia?

A kto wie, czy nie mają. W ciągu ostatnich stu lat długość naszego życia znakomicie wzrosła. Przypisujemy to słusznie wielu czynnikom: dostępności antybiotyków, lepszej higienie, szczepieniom. Ale w tym samym czasie jesteśmy systematycznie poddawani coraz większemu działaniu różnego rodzaju pól elektromagnetycznych, które do tej pory traktowano tylko negatywnie. Nie tak dawno jeszcze uczeni sądzili, że promieniowanie kosmiczne dochodzące do powierzchni Ziemi jest szkodliwe lub bezwartościowe dla funkcjonowania człowieka. Dziś wiemy, że jest ono ważne dla jego zdrowia. Być może to, że jesteśmy poddani stałemu działaniu pól magnetycznych, również ma wpływ na dłuższe życie.

Dlaczego więc jeszcze tego wpływu nie zbadano?

Przez wiele lat interesowali się tym zagadnieniem głównie ci, którzy uważali, że pola elektromagnetyczne szkodzą. Na badania, które miały udowodnić tę tezę, przeznaczano olbrzymie pieniądze, ale większości zagrożeń nie potwierdzono.

Polityka 6.2005 (2490) z dnia 12.02.2005; Nauka; s. 82
Reklama