Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Niegościnny brzeg

Kiedyś żeglarstwo było domeną klubów sportowych. Obecnie coraz bardziej się prywatyzuje. Posiadanie dużego jachtu albo jeszcze lepiej motorówki staje się kolejną, po luksusowych samochodach i domach, oznaką zamożności. Niedawna eksplozja motorówki, w której zginęło dwoje dzieci, a dorośli (w tym znany muzyk Jan Pospieszalski) zostali poważnie ranni, ujawniła zatrważający niekiedy poziom bezpieczeństwa naszej żeglugi, a także brak nadzoru i chaos prawny na wodach i w portach.

- Zamożni ludzie, jeśli zupełnie nie mają pojęcia o wodzie, to kupują motorówkę - mówi Jacek Kobyłko, przedstawiciel handlowy i zarazem syn właściciela firmy Galeon w Straszynie pod Gdańskiem. Galeon specjalizuje się w produkcji motorówek. - Wystarczy przekręcić kluczyk i dać w rurę. Z żaglami jest dużo roboty, trzeba się znać. Jednak osoby, które już pływały i zdobyły jakiś patent, wybierają raczej żaglówkę. Ta forma aktywności wciąga. Ktoś popływa ze znajomymi na Morzu Śródziemnym, na Adriatyku, za dwa lata przychodzi do nas, żeby kupić. Bywa, że w następnym roku przyprowadza znajomych, którzy się zarazili pływaniem.

Motorówki kupują przeważnie osoby zamożne. Często decydują się na drogie używane jednostki amerykańskie z dużym silnikiem. Wśród fachowców mają one nie najlepszą opinię. Jednak ładnie wyglądają i robią wysokie fale, co przemawia głównie do nuworyszów, pragnących zwrócić uwagę otoczenia. Aby zaoszczędzić na cle i opłatach granicznych, nabywcy nierzadko uciekają się do kombinacji z tak zwanym mieniem przesiedleńczym, sprowadzanym przez osoby, które przez jakiś czas przebywały za granicą.

Galeon sprzedaje w Polsce zaledwie 5 proc. swojej produkcji wynoszącej rocznie około 450 łodzi motorowych. Resztę wysyła na Zachód - do Niemiec, Francji, Danii, Włoch, krajów skandynawskich. Galeon 380, najdroższa 12-metrowa łódź budowana w Straszynie kosztuje 539 tys. zł. Do tego dochodzi akcyza 15 proc. oraz 22 proc. VAT. W Polsce sprzedano ich kilka. Kupił je duży biznes. Galeony 380 i 280 stoją w porcie w Pucku. Należą podobno do właścicieli giełdowej spółki Wilbo. Jeden z nich Waldemar Wilandt uprawia żeglarstwo od ponad dwudziestu lat. Uczył się go na jachtach harcerskich. Obecnie żegluje też trzech jego synów.

Większy zbyt niż łodzie motorowe mają w kraju żaglówki.

Polityka 34.1999 (2207) z dnia 21.08.1999; Gospodarka; s. 60
Reklama