Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Pradziadek w jarmułce

Największe galerie w Polsce pracują sezonowo. Gdy tylko robi się ciepło, stare miasta niemal wszystkich większych miast zapełniają się planszami i sztalugami, na których twórcy wszelkiej maści i proweniencji zawieszają swoje dzieła. Rozpoczyna się wielkie kuszenie turystów pędzlem, piórkiem, węglem. I tak aż do jesiennych słot, a niekiedy nawet do pierwszego śniegu.

Miastem, którego zasługi w ulicznej sprzedaży są największe, a oferta najbogatsza, pozostaje Kraków. Można tu kupić obrazy w kilku miejscach: na Rynku Głównym przy Sukiennicach, na Grodzkiej pod Arkadami, na Kanoniczej, na Wawelu. Jednak najsłynniejsza i największa krakowska galeria pod chmurką mieści się na murach Bramy Floriańskiej. Handlujący tam twierdzą, że tradycja artystyczna tego miejsca sięga lat międzywojennych. Na dowód pokazują zdjęcia murów z 1925 r. zawieszone obrazami.

Wbrew potocznym opiniom, ten sposób prezentowania swojej sztuki nie jest właściwy jedynie malarzom-nieudacznikom. A już na pewno nie w Krakowie. Na murach przed laty wystawiał Wiesław Dymny, Piotr Moskal, który namalował dla papieża wizerunek św. Jadwigi, czy Sławomir Karpowicz, profesor ASP. Powszechnie wiadomo, że i dziś sprzedają tu swe prace profesorowie Akademii, którzy jednak chcą zachować anonimowość.

Tym bardziej że krakowskie elity lekceważą mury. W tzw. towarzystwie nie należy się przyznawać, że ma się z murami cokolwiek wspólnego. Zadanie ułatwia fakt, że bezpośrednim kontaktem z kupującymi turystami zajmują się marszandzi, pobierający za swój wysiłek 25 proc. prowizji. Jest ich sześciu, zaś współpracuje z nimi około stu malarzy. Przed laty byli to głównie studenci mieszczącej się w pobliżu murów Akademii Sztuk Pięknych. Dzisiaj studenci wystawiają rzadko. Marzą o wielkiej sztuce i prestiżowych galeriach. Na murach "sprzedają się" głównie absolwenci, którzy już wiedzą, że z marzeń trudno się utrzymać.

Nieco inaczej jest w Warszawie. Tu każdy handluje na własny rachunek. Czasami dorzuci się na planszę parę prac kolegi, ale generalnie przy obrazach koczują ich autorzy. Stołeczna Starówka podzielona została na trzy strefy wpływów. Rynek okupują członkowie Stowarzyszenia Artystów Plastyków Starówka.

Polityka 37.1999 (2210) z dnia 11.09.1999; Kultura; s. 48
Reklama