Aby zdecydować, jaki wybrać styl odżywiania, najpierw trzeba rozeznać się w panujących modach. Zacznijmy od wegetarianizmu. Rozprzestrzenia się on po świecie i pustoszy towarzystwa smakoszy, czyli ludzi miłych, łagodnych i wesołych, zamieniając ich w zgryźliwych ponuraków. Wegetarianie obchodzą właśnie swoje międzynarodowe święto. Zajrzyjmy więc do ich bezmięsnego garnka.
Dieta wegetariańska wyklucza z jadłospisu mięso, ryby i drób. Symbolem kuchni wegetariańskiej jest kiełek rośliny. Wyobraża on zarówno zaspokojenie potrzeb zdrowego jedzenia jak i humanitarnego stosunku do świata. Współczesny wegetarianizm ma dwa nurty: etyczny i zdrowotny. Ten pierwszy nie dopuszcza nawet myśli o zjadaniu zwierząt, które są przecież przyjaciółmi człowieka. Obłudne, moim zdaniem, hasło: "Zwierzęta są moimi przyjaciółmi, a ja nie jadam swoich przyjaciół" rzucił podobno przed stu laty angielski dramaturg George Bernard Shaw. Zwolennicy tego zawołania równie dobrze mogliby uznać, że krowa i owca są owocami łąki, skoro dopuszczają na swój stół owoce morza.
Zwolennicy wegetarianizmu zdrowotnego twierdzą, nie bez racji, że jedząc mięso pochłaniamy szkodliwe dla nas hormony, antybiotyki, adrenalinę, cholesterol, nadmierne ilości tłuszczu, pestycydy oraz nawozy sztuczne. Aby przestrzegać rygorystycznie czystości diety, zamieniają oni białe, pszenne pieczywo na razowe, ryż łuskany na nieoczyszczony, eliminują całkowicie napoje gazowane, sól i cukier.
Znacznie więcej kłopotów mają jednak znajomi i przyjaciele wegetarian. Co zrobić z takimi gośćmi, którzy nie jedzą najlepszych wytworów polskiej kuchni? Muszą więc zwolennicy owego dietetycznego wynaturzenia żyć we własnym świecie i swoim towarzystwie. Powstały już wegetariańskie restauracje, sklepy, gazety, książki, a także przedszkola i szkoły.