Jego książki - jak "Rozległe pole" w 1996 r. czy kilka tygodni temu "Mój wiek" - ściągają na siebie niekiedy gwałtowne ataki krytyki, a zarazem z miejsca wchodzą na listy bestsellerów. 71-letni Grass jest również "naszym" pisarzem nie tylko dlatego, że - jak mówi - jest Kaszubą urodzonym w Gdańsku i wprowadził to miasto do literatury światowej tak jak James Joyce - Dublin, a Heinrich Böll (laureat Nagrody Nobla sprzed 27 lat) - Kolonię. Grass jest "nasz", ponieważ sprawa "Blaszanego bębenka" była przez wiele lat PRL punktem zapalnym w naszych wewnętrznych dyskusjach na temat stosunku do polskiej historii i posłuszeństwa wobec "wielkiego brata". Nasi narodowcy byli oburzeni na groteskowy obraz obrony Poczty Gdańskiej i grassowe szyderstwa z kultu maryjnego, polskiego samochwalstwa, zacofania, cwaniactwa. Nasi geopolityczni cenzorzy na - również groteskowe - obrazy gwałcenia niemieckich kobiet przez radzieckich żołnierzy w raczej zdobytym niż wyzwolonym Gdańsku.
Dla liberałów starania o polskie wydanie "Blaszanego bębenka" były sprawą honoru, sygnałem polskiego otwarcia na świat i nowego dialogu z Niemcami. Dla powstającej w latach siedemdziesiątych demokratycznej opozycji i tzw. drugiego obiegu wydanie "Blaszanego bębenka" poza cenzurą było tryumfem. Grass od niemal czterdziestu lat - od pierwszego fragmentu "Bębenka" opublikowanego przez Andrzeja Wirtha w "Polityce", poprzez kontynuacje grassowskich motywów w prozie gdańskich pisarzy z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, Pawła Huelle i Stefana Chwina - jest obecny w polskim życiu nie tylko literackim, również publicznym. Wspierając Willy´ego Brandta w kampaniach wyborczych domaga się uznania granicy na Odrze i Nysie. W grudniu 1970 r. towarzyszył Brandtowi w czasie jego historycznej podróży do Warszawy.