Od 17 września trwają regularne bombardowania Czeczenii. Początkowo celem nalotów były tereny graniczące z Dagestanem, wkrótce stała się nim stolica, Grozny, oraz infrastruktura gospodarcza i komunikacyjna zbuntowanej republiki: telewizja, drogi, rafinerie ropy. 1 października granicę administracyjną Czeczenii przekroczyły kolumny federalnych wojsk pancernych i zainstalowały się w jej północnych rejonach.
Oficjalnie celem tych działań jest stworzenie zmilitaryzowanej strefy bezpieczeństwa (kordonu sanitarnego wokół Czeczenii) oraz zniszczenie baz terrorystów. Nieoficjalnie mówi się, że kolejna "mała zwycięska wojna" ma przywrócić kontrolę Moskwy nad Czeczenią, a w efekcie - poprawić bilans dekady Jelcyna i utorować drogę na Kreml jelcynowskiemu nominatowi Władimirowi Putinowi. Jeśli kryzys kaukaski rzeczywiście zostanie potraktowany przez polityków moskiewskich jako główny front walki o prezydenturę, wydarzenia mogą wymknąć się spod kontroli.
Czeczenia, która nominalnie wchodzi w skład federacji, nie podpisała traktatu federacyjnego i de facto od 1991 r. pozostaje poza kontrolą Moskwy. I jeśli trudno kwestionować zarzuty, że republika przekształciła się w skryminalizowaną enklawę, w której kwitnie piracka gospodarka, narkobiznes i przestępczy przemysł kidnapingowy, to stosowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej wobec całego narodu musi budzić poważne zastrzeżenia. Do takiej sytuacji w republice w równej mierze przyczynili się bowiem zarówno czeczeńscy radykałowie, jak i władze Federacji, które przez całą minioną dekadę nie zdołały w cywilizowany sposób rozwiązać problemu Czeczenii, uznawanej za część własnego terytorium. Obecna anyterrorystyczna ekspedycja karna sił federalnych oznacza ponadto jednostronne pogwałcenie porozumień z Chasaw-Jurtu z 1996 r., w którym centrum federalne i zbuntowana republika zobowiązały się do niestosowania siły i uregulowania konfliktu na drodze dialogu politycznego. Wkroczenie wojsk i odrzucenie propozycji rozmów odsuwają polityczne rozwiązanie konfliktu.
Tymczasem Moskwa najwyraźniej nie może zaproponować Czeczenom ani innym narodom kaukaskim jakiegoś atrakcyjnego programu politycznego: po prostu do dziś nie sformułowała założeń konsekwentnej polityki wobec regionu i kieruje się przede wszystkim tezą o konieczności "powrotu" na Kaukaz.