Archiwum Polityki

Krojone na Pierwszą Damę

Hillary Clinton spędziła w Warszawie cały wtorek 5 października. Śniadanie zjadła z prezydentem Kwaśniewskim, kolację z premierem Buzkiem. Przed południem udała się na Pragę, gdzie w zakładach odzieżowych Caterina czekały na spotkanie z nią polskie damy biznesu.

Panie z Cateriny domyślają się, że Pierwsza Dama Ameryki wpada na Terespolską, bo ich szefowa, właścicielka Cateriny, pani Sobiech, to kobieta sukcesu, a także koleżanka prezydentowej Kwaśniewskiej. Ta ostatnia w Caterinie ubiera się już od dawna. - Może i żonie Billa Clintona spodobają się nasze garsonki - marzą panie, dogaszają papierosy i biegną do maszyn, bo pani Hillary jest już pewnie gdzieś w korku na Grochowskiej.

Na półpiętrze, przyklejone zazdrośnie do poręczy schodów, stoją pracownice z chylących się ku upadkowi zakładów Cora; Caterina wynajmuje tu jedno piętro. Nie są kobietami sukcesu, więc amerykańska prezydentowa do nich nie zajrzy. Szkoda, bo swego czasu była u nich nawet pani Isaura, niewolnica. Isaurę widziały wszystkie, dzisiaj chociaż z daleka chciałyby zobaczyć Hillary. Niestety, elegancki ochroniarz rozwiewa wszelkie nadzieje. - Proszę odejść. I tak będę musiał was usunąć. OK?

- Okej, okej - mówią chórem panie z Cory, jakby nieco rozczarowane faktem, że dla nich była niewolnica, a te z Cateriny mają Pierwszą Damę Ameryki.

W zakładzie od samego rana atmosfera uroczysta, choć lekko napięta. Gromada zaproszonych pań w eleganckich żakietach, z uszu krótko ostrzyżonych panów wystają długie przewody. Trzymający się sztywno i prosto ochroniarze przypominają ustawione pod ścianami krawieckie manekiny. Może tylko marynarki leżą na nich nieco gorzej. Wchodzących dziennikarzy zatrzymują tuż przed linią z taśmy samoprzylepnej. Dalej nie można iść.

- Why? (Dlaczego?)
- Because. (Bo.)
- Why because? (Dlaczego bo?) What a fuckin´ idea? (Co za pieprzony pomysł?) - narzeka fotoreporter AP, a wiszące u jego szyi aparaty klekoczą głośno.

Szwalnia w pełnej gotowości, tutaj pani Hillary wejdzie najpierw. Maszyny posapują, nożyce cicho ujadają, pochylone nad stołami głowy co i rusz obracają się w napięciu za siebie, w stronę drzwi, w których wciąż jeszcze nie pojawia się oczekiwany gość.

Polityka 42.1999 (2215) z dnia 16.10.1999; Kraj; s. 29
Reklama