Archiwum Polityki

Blackpool pachnie tłuszczem i seksem

- Jedziesz do Blackpool?  - zapyta z uśmiechem politowania typowy Anglik z klasy średniej. Blackpool jest wczasowym rajem angielskiej klasy robotniczej. Ale coraz trudniej jest się snobować na robociarski, niewyszukany kurort. W 1998 r. spece od public relations Partii Pracy ogłosili, że mimo miłości dla klasy robotniczej i związków zawodowych laburzyści nie będą już organizować swoich dorocznych konferencji w kurorcie tak mało wyszukanym i przenieśli się do modnego Bournemouth. Na złość Blairowi konserwatyści nadal obradują w Blackpool.

Przez ostatnie 20 lat, kiedy liczba Brytyjczyków udających się na nadmorskie wczasy spadła co najmniej o jedną piątą, grupa osób odwiedzających Blackpool wzrosła o całe 7 procent. Odwiedza je rocznie 7 mln turystów. "To niemałe osiągnięcie, jeśli wziąć pod uwagę brytyjski klimat, fakt, że Blackpool to ohydne, brudne miasto, dokąd zewsząd daleko; to uzdrowisko, w którym plaża leży nad otwartą toaletą, a atrakcje nie dadzą się określić inaczej jak nużąca, tania i prowincjonalna tandenta" - pisał bezlitośnie o wczasowym raju angielskiej klasy robotniczej Amerykanin Bill Bryson, autor "Notatek z małej wyspy", zbioru reportaży z miasteczek Anglii, Walii i Szkocji.

Turystyczne foldery pachną w Blackpool tanim tłuszczem. Entuzjaści wysiadywania na zimnej angielskiej plaży, przejażdżek na osiołkach, ale także wielkich lunaparków i nocnych barów z seksualnymi atrakcjami pożerają tu codziennie 40 akrów ziemniaków. Spożycie frytek w Blackpool bije wszelkie światowe rekordy.

Rekordowy jest też zalew kiczu. Sklepy na nadmorskiej promenadzie mają opinię najmniej gustownych w całej Wielkiej Brytanii. Blackpool oferuje pełny zestaw pamiątek dla dorosłych. Można tu nabyć ocieplacze na siusiaki, skały w kształcie biustu, a także czarującą mechaniczną zabawkę, gdzie figurka kobiety kopuluje z psem. Miasto słynie z automatów, gdzie można nabyć - za bezcen - seksualną bieliznę z dziurą w kroku.

Blackpool ma też jednak swoje mocne strony. Przyjeżdża tu co roku niemal tylu gości co do Watykanu, a miejscowe hotele mają więcej łóżek niż Portugalia. - zauważa w swoich "Notatkach" Bryson. Wierni miastu pozostali nie tylko konserwatyści. Nie uciekły stąd także setki konferencji skuszonych dobrą bazą i konkurencyjnymi warunkami finansowymi.

W miasto idziemy

Nie narzeka się tu na brak mocnych wrażeń.

Polityka 45.1999 (2218) z dnia 06.11.1999; Na własne oczy; s. 100
Reklama