Setki poprawek zgłaszanych przez Macieja Manickiego z SLD w komisji finansów publicznych nie miały służyć doskonaleniu przepisów, lecz wydłużeniu pracy nad nimi. Tak, żeby cały proces legislacyjny nie mógł zakończyć się w listopadzie, a wtedy w 2000 r. obowiązywałaby stara ustawa. Zaś opozycja udowodniłaby AWS i UW, że nie są zdolne do rządzenia, choć dysponują większością parlamentarną.
Sejmowa komisja finansów publicznych miała zakończyć pracę w poniedziałek wieczorem, aby drugie czytanie projektów nowelizacji ustaw podatkowych mogło odbyć się we wtorek. W poniedziałek przed południem, gdy ten numer "Polityki" wysyłany był do druku, do końca ciągle daleko. Posłowie uporali się tylko z podatkiem od przedsiębiorstw (CIT) i na gwałt szukali cudownej broni, którą pokonaliby SLD. Bez względu na wynik boju o podatki, kilka wniosków można sformułować już teraz.
Koalicjantom najpierw zabrakło lojalności wobec siebie samych, potem wyobraźni, a na końcu czasu. Łatwo bowiem było przewidzieć, że opozycja zachowa się dokładnie tak, jak to zrobiła. Nie zrezygnuje z żadnej broni, byle tylko okazała się skuteczna. Z pełnym cynizmem szermowała populistycznymi hasłami, oceniając reformę tylko jako próbę wzbogacenia bogatych. Nie bacząc, że z każdym rokiem liczba tych bogatych, czyli osób których dochody przekraczają drugi i trzeci próg podatkowy, maleje - zaś biedni nie są w stanie sami sobie zorganizować miejsc pracy. SLD z troską pochyla się nad wiejskimi dziećmi, ubolewając, że ich rodzice z ulg prorodzinnych nie skorzystają; nie mówi jednak, że nie można im zmniejszyć podatku od dochodów osobistych, gdyż rolnicy nie płacą go w ogóle. Zapisanych w projekcie budżetu sum, przeznaczanych na stypendia dla wiejskich dzieci, opozycja dostrzec nie chce.
Mimo zmasowanej krytyki ze strony opozycji, koalicyjne pospolite ruszenie marnotrawiło czas, nie mogąc zmobilizować się do głosowania. Odbyło się ono dopiero w piątek 12 listopada po godz. 15 i nareszcie pracę nad projektami mogła rozpocząć komisja. Przy setkach poprawek, które regulamin nakazuje przedyskutować i przegłosować, tempo prac szybsze być nie mogło. Nazbyt późno dotarło do koalicji, że bezpardonowa walka idzie już nie tylko o reformę podatków, ale o całość koalicji, utrzymanie się rządu, a może nawet przyspieszone wybory.