To najlepszy dowód na to, jak trudno utworzyć na prawicy ugrupowanie, które nie będzie tylko formalnym zlepkiem kilkunastu politycznych bytów, ale prawicowym odpowiednikiem odnowionego SLD. Istnienie AWS w dotychczasowej formie wciąż nie jest pewne, a kolejne wybory prezydenckie i parlamentarne mogą bardzo naruszyć struktury tej formacji.
Na głębokiej wodzie
Stąd próby zbudowania w ramach Akcji silnej, umiarkowanej partii, która wypuszczona nagle na głęboką i nieznaną wodę wyborczą potrafiłaby sama utrzymać się na powierzchni. Mówi się wręcz o potrzebie zwołania Kongresu Jedności Prawicy (namawia do tego głównie RS ASW), który zamieniłby kruchą konstrukcję Akcji w partyjny monolit. Najbardziej naturalną podstawą ideową dla takiego zjednoczenia wydaje się właśnie formacja chrześcijańsko-demokratyczna, która w kilku krajach zachodnioeuropejskich od wielu lat jest wręcz synonimem prawicowości. Cechuje takie ugrupowania pragmatyzm, umiarkowany liberalizm gospodarczy, retoryka zaczerpnięta z doktryny społecznej Kościoła (solidaryzm społeczny, personalizm, zasada pomocniczości państwa), silne struktury i szerokie rezerwy kadrowe.
Tymczasem w Polsce, w której politycy prześcigają się w prokościelnych deklaracjach, silnej, zauważalnej na publicznej scenie chadecji nie ma, choć chętnie za niedookreślonym zespołem wartości chrześcijańsko-demokratycznych chowają się wszyscy znaczący przywódcy AWS, prawie wszyscy politycy na prawo od SLD (poza oczywiście tzw. liberałami). Mamy zatem Chrześcijańsko-Demokratyczne Stronnictwo Pracy (jego liderem był kiedyś mało umiarkowany Kazimierz Świtoń), Chrześcijańską Demokrację III RP Lecha Wałęsy, od niedawna Porozumienie Polskich Chrześcijańskich Demokratów (Tokarczuka i Łączkowskiego). Także Porozumienie Centrum, jak zapewniał Jarosław Kaczyński, miało stać się wielką polską chadecją.