Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Wet za wet

Mieliśmy finał godny spektaklu: prezydent Aleksander Kwaśniewski oświadczył, iż zgłasza weto do ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. W praktyce oznacza to, że próba zreformowania systemu podatkowego, desperacko forsowana przez wicepremiera Leszka Balcerowicza, zakończyła się częściową porażką. Częściową - bo prezydent podpisał jednak nowelizację dwóch ustaw: o podatku od towarów i usług oraz o podatku od osób prawnych.

Prezydent, jak dobry reżyser, do ostatniej chwili trzymał wszystkich w napięciu, choć w miarę upływu czasu przeznaczonego na konsultacje coraz bardziej prawdopodobne stawało się rozwiązanie; dwa razy tak, raz nie. Coś dla koalicji i coś dla opozycji, trochę za i trochę przeciw - słowem, decyzja oznaczająca dla prezydenta najmniejsze ryzyko polityczne. SLD tak bardzo zaangażował się w zwalczanie reformy podatkowej, że - tuż przed startem kampanii prezydenckiej - Aleksander Kwaśniewski zapewne nie mógł sobie pozwolić na zignorowanie stanowiska politycznych przyjaciół. Nie wiemy, co mówił prezydentowi szef SLD Leszek Miller, ale zapewne była to rozmowa raczej o polityce niż o finansach. Dla wyborców i działaczy SLD pełne poparcie prezydenta dla ustaw, forsowanych przez koalicję na siłę i w ostatniej chwili, w sposób dla SLD obraźliwy, byłoby gestem nieprzyjaznym i niezrozumiałym. Co prawda, w przeszłości prezydent kilkakrotnie nie uległ naciskom swego partyjnego zaplecza, ale tym razem, trzeba powiedzieć, koalicja bardzo ułatwiła mu zadanie.

W telewizyjnym wystąpieniu uzasadniającym weto wobec ustawy o PIT Aleksander Kwaśniewski mówił głównie o naruszeniu przez koalicję dobrych obyczajów parlamentarnych, wykorzystaniu regulaminowych kruczków dla ominięcia poważnej debaty z opozycją, o tym, że koalicja sama zmarnowała wiele miesięcy blokując projekty Ministerstwa Finansów po to, by w końcu na łapu-capu uchwalać jedną z najważniejszych ustrojowych ustaw. Zatem - sami są sobie winni. W tym akurat nie sposób odmówić prezydentowi racji, choć - dla równowagi - przydałoby się także ostre potępienie parlamentarnych tricków SLD.

Politycznie decyzję prezydenta można zrozumieć, ale dla gospodarki jej skutki mogą być zatrważające. Weto prezydenckie nie jest wbrew pozorom porażką AWS, która żadnej reformy podatkowej nie chciała i nie planowała.

Polityka 49.1999 (2222) z dnia 04.12.1999; Wydarzenia; s. 15
Reklama