Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Trzeci początek

Sojusz Lewicy Demokratycznej jako partia zwołuje swój pierwszy kongres, na którym wybierze stałe, już nie tymczasowe, władze i zatwierdzi program, mający przedstawić wizję kraju pod przyszłymi rządami socjaldemokratów. SLD zbiera się w momencie, gdy w sondażach popularności osiąga 39 proc. poparcia, gdy manifestuje świeże zwycięstwo nad koalicją, przypieczętowane odnowionym przymierzem z prezydentem Kwaśniewskim i mimo że w opozycji, to "samorządzi" się w 8 województwach i 150 powiatach. Być może właśnie kongres odpowie na pytanie, na ile nowa partia lewicy jest tak naprawdę nowa oraz - z jakiej to przyczyny mają do niej wstępować ludzie, którzy omijali dotąd z daleka PZPR i SdRP.

Aktywa odnowionego Sojuszu wyglądają imponująco. Ugrupowanie założone w kwietniu ma już ok. 80 tys. członków. (Socjaldemokracja RP liczyła przed rozwiązaniem ok. 40 tys.). Jak na polskie warunki jest to partia-gigant. Jedna trzecia członków SLD to - według zapewnień kierownictwa - ludzie nowi, dotąd całe życie bezpartyjni.

Także około 30 proc. stanu partii to "starsza młodzież" - przed trzydziestką. Władze Sojuszu zachęcały gorąco wszystkich radnych, rekomendowanych przez dawną koalicję pod nazwą SLD, do wstępowania w szeregi nowego ugrupowania. Co więcej, proponowano samorządowcom funkcje pełnomocników partii. Co dziesiąty radny odmówił jednak tego zaszczytu i nie zechciał wstąpić do Sojuszu. Te dziesięć procent, jak zapewnia kierownictwo, nadal pozostaje w klubach SLD, aby nie wyglądało to na stosowanie represji; niemniej już wcześniej dawano do zrozumienia, że tacy outsiderzy nie mogą liczyć na poparcie w kolejnych wyborach.

Jeden fotel, jeden kandydat

Powstanie nowej partii oraz wcześniejsza reforma administracyjna dały też okazję do ujawnienia i usunięcia białych plam w strukturze ugrupowania. Politycy z warszawskiej centrali ze zdziwieniem przyjęli wiadomość, że w wielu nowych powiatach, zwłaszcza na obszarze województw podlaskiego, podkarpackiego czy małopolskiego, nie ma żadnych ogniw Sojuszu, nie ma członków. Wcześniej jakoś umykało to uwadze. Próbowano załatać te dziury, choć na tych terenach, bastionach AWS, Sojusz jeszcze długo nie będzie potęgą. W Małopolskiem na przykład legitymacje SLD odebrało tylko ok 4 tys. osób, w Lubelskiem ok 4.5 tys., a w Podkarpackiem niewiele ponad 3 tys. Największy za to postęp SLD zanotował w Dolnośląskiem, gdzie ma już ponad 10 tys. członków. Inny duży region to Mazowsze, również 10 tys.

Walka o stanowiska w nowej partii odbyła się - jak twierdzą czołowi politycy Sojuszu i pokazują informacje z terenu - przede wszystkim na poziomie powiatów, zwłaszcza w województwie świętokrzyskim czy dolnośląskim.

Polityka 51.1999 (2224) z dnia 18.12.1999; kraj; s. 24
Reklama