Po klęsce wrześniowej w 1939 r. dziesiątki tysięcy Polaków znalazło schronienie na Węgrzech. Węgrzy nie tylko nam współczuli , ale mimo sojuszu z Niemcami stworzyli warunki do działania na terenie ich kraju filii podziemnego państwa polskiego. Po sześćdziesięciu latach, ciągle wychodzą na jaw nowe, nieznane fakty.
Powiązania wojskowych oraz arystokratycznych elit Polski i Węgier przez dziesięciolecia były tematem tabu. W publicystyce historycznej eksponowano rolę Komitetu Obywatelskiego ze znakomitym Henrykiem Sławikiem na czele, skromnym nauczycielem ze Śląska, socjalistą z przekonania, który sprostał dziejowej roli. Ale Sławik był partnerem tylko dla dyrektora IX departamentu MSW Józsefa Antalla. Nie miał wstępu na salony węgierskiej arystokracji. Swobodnie poruszał się tam ktoś inny, hrabia Stefan Badeni, który cały czas, od września do aresztowania w marcu 1944 r., przebywał na Węgrzech. Badeni, syn marszałka krajowego CK Galicji - Stanisława, bratanek premiera CK Austro-Węgier - Kazimierza, zaprzyjaźniony z marszałkiem Piłsudskim i kardynałem Puzyną, miał szerokie kontakty z ludźmi dworu Franciszka Józefa, a więc i węgierską arystokracją. A także węgierską finansjerą żydowską, najbogatszymi na Węgrzech ludźmi: magnatem przemysłowym i senatorem Ferencem Chorinem oraz właścicielem zakładów zbrojeniowych na Csepelu Manfredem Weissem. Osobista znajomość sprawiła też, że Badeni miał otwarty wstęp do generała Ferenca Szombathelyiego, nawet gdy ten został szefem sztabu, a więc de facto naczelnym dowódcą węgierskiej armii. Badeni był szarą eminencją polskiego uchodźstwa, w poufnych rozmowach uzyskiwał decyzje, które później docierały do MSW.
Badeni przeżył obóz w Mauthausen, a po wojnie zamieszkał w Irlandii. Swoje wspomnienia "Wczoraj i przedwczoraj", w których pisze o pobycie na Węgrzech, wydał w 1963 r. w Londynie. Badeni relacjonuje przybycie drugiego arystokraty - księcia Andrzeja Sapiehy (pseudonimy "Kodeński" i "Tokaj"). Został on wysłany przez generała Tadeusza Bora-Komorowskiego do Budapesztu w charakterze szefa delegatury rządu RP. "W dwa dni potem (po przyjeździe Sapiehy) byłem u szefa sztabu (Szombathelyiego) i wszystko swobodnie opowiedziałem.