Archiwum Polityki

Hyundaia nie żal

Słowacy spełnili wszystkie żądania koreańskiego koncernu i drogo za to zapłacą

Od kilku lat mamy poczucie, że inwestorzy zagraniczni odwracają się od Polski. Męczy ich niewydolna administracja, zniechęca korupcja, ospałe sądy i fatalna infrastruktura drogowa. W efekcie to u nas, w przeliczeniu na głowę mieszkańca, inwestycje zagraniczne są najniższe wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego obserwując energiczne poczynania Słowaków, Czechów i Węgrów suchej nitki nie zostawialiśmy na naszej własnej administracji. Sprzątnięte nam sprzed nosa motoryzacyjne inwestycje Francuzów i Koreańczyków na Słowacji stały się sztandarowymi przykładami na potwierdzenie tezy, że „Polak nie potrafi”. Tymczasem sprawa jest bardziej złożona.

Ujawnione niedawno szczegóły umowy między słowackim rządem a koreańskim koncernem Hyundai Kia, który będzie budował wielką fabrykę samochodów osobowych pod Żyliną, szokują. Okazuje się, że nasi południowi sąsiedzi poszli na ogromne ustępstwa, które pod znakiem zapytania stawiają sens i opłacalność całego przedsięwzięcia. Słowacy zobowiązali się do dotowania każdego miejsca pracy w wysokości 1750 euro nawet wówczas, kiedy KIA nie wywiąże się z zobowiązań produkcyjnych; do pomocy publicznej w wysokości 15 proc. wartości całej inwestycji, a także wspierania zagranicznych partnerów koncernu i zaniechania na 10 lat pobierania cła od importu części. Obiecali nawet, że uniemożliwią budowę konkurencyjnej fabryki samochodów w promieniu 100 km od Żyliny. To ostatnie zobowiązanie o tyle jest kuriozalne, że dotyczy także terytorium Polski i Czech. Koreańczycy natomiast niemal bezkarnie mogą odstąpić od umowy, nie muszą też zatrudniać konkretnej, minimalnej liczby pracowników, mają za to pełną swobodę wyboru dostawców. Naprawdę trudno o bardziej nierównoprawne warunki kontraktu. Dziś wygląda na to, że Słowacy po prostu za wszelką cenę postanowili go zdobyć.

Polityka 31.2004 (2463) z dnia 31.07.2004; Komentarze; s. 18
Reklama