Archiwum Polityki

Nóż do cięcia świata

Na pozór to tylko jeszcze jedna powieść z gatunku fantasy. W świecie alternatywnym wobec naszego bohaterka Lyra wędruje na Północ, by odnaleźć przyjaciela. Na poszukiwania, tym razem z naszej ziemskiej Anglii, wyrusza też Will Parry, starając się odszukać swojego ojca-podróżnika. Tymczasem znajduje on przejście do świata równoległego, w którym przebywa Lyra. Od tej chwili losy bohaterów łączą się. I jak to bywa w konwencji fantasy, rzeczywistość (w rozmaitych wymiarach i przekrojach) zapełnia się gadającymi zwierzętami, upiorami żywiącymi się świadomością bohaterów, a także magicznymi przedmiotami – choćby nożem pozwalającym przeciąć światy niby płótno i przedostawać się z jednego do drugiego.

A jednak trylogia Philipa Pullmana „Mroczne materie” wzbudziła zainteresowanie wykraczające poza krytykę literatury. Niektórzy zarzucali Pullmanowi herezję, zaś o książce dyskutował w telewizji z autorem arcybiskup Canterbury. Bo też książka mogła wywołać niepokój: oto dowiadujemy się, że z tajemniczego mrocznego pyłu powstał nie tylko Wszechświat, ale i sam Autorytet, czyli powieściowy Bóg, że walka z potęgą materii może dać wolność i że zbawicielką jest dziewczynka. I wreszcie, co szczególnie rozsierdziło stróżów instytucjonalnej religii – że rozmaite instytucje: od Ministerstwa Teologii przez Rządową Sekcję Wiedzy Tajemnej po zwykłych kapłanów zrobią wszystko, by bohaterowie żyli w niewiedzy na temat natury świata.

Nic zatem dziwnego, że „The Times” nazwał Pullmana tyleż „odważnym”, ile „niebezpiecznym”. Teatralną ekranizację trylogii (za naprawdę kosmiczne pieniądze) przygotował angielski Teatr Narodowy, zaś sam autor doczekał się prestiżowych nagród zarówno w kategoriach literatury dziecięcej jak i dla dorosłych.

Polityka 31.2004 (2463) z dnia 31.07.2004; Kultura; s. 48
Reklama