Archiwum Polityki

Świat ledwie zabliźniony

Nasz redakcyjny kolega Roman Frister, który swoim życiorysem mógłby obdzielić kilku pisarzy (patrz m.in. jego autobiograficzna książka „Autoportret z blizną”, do której powinien dopisać swoje dzieje żołnierskie w nowej ojczyźnie, Izraelu), tym razem proponuje nam kryminał polityczny. Istotnie fabuła jest niezwykła, stworzona na sensacyjną powieść. Izaak Liebman, polski Żyd, który przeżył obóz w Mauthausen, korzysta z okazji i kradnie dokumenty na nazwisko inżyniera Nowaka. Ma tak dosyć upokorzeń i złego losu, którego dotychczasowe żydostwo było pierwszą przyczyną, że postanawia zrobić karierę, a skradziona tożsamość (to właśnie tytuł książki) ma tę karierę ułatwić. Tak bardzo mu na przybranej, nowej twarzy zależy, że nie waha się zabić niewygodnego świadka, by ją zachować. Cios przychodzi z nieoczekiwanej strony. Prawdziwy inżynier Nowak w czasie okupacji kolaborował z Niemcami i wydawał Żydów w ręce oprawców.

Liebman, który cudem ocalał z obozu, zostaje aresztowany jako Nowak i oskarżony o wydawanie Żydów na śmierć. Czy odrzuci nową tożsamość, by dowieść klasycznego alibi? Sprawa jest jeszcze bardziej powikłana i nie będę oczywiście, jak to przy kryminałach, sugerował czytelnikowi, jak potoczą się dalsze wypadki.

Z pewnym zdumieniem dowiadujemy się jednak w posłowiu, że chodzi o wypadki autentyczne w partyjno-ubeckiej Polsce, konkretnie w powojennym Wrocławiu. Nie waham się polecić książki jako niemal podręcznika dla ukazania mechanizmów władzy: właśnie partii i UB. Duszną atmosferę procesu Liebmana-Nowaka, „subtelne” i czysto bandyckie metody służby bezpieczeństwa autor opisuje ze znawstwem, które nie myli. Sam siedział w aresztach UB i osobiście poznał wielu bohaterów powieści.

Druga warstwa książki, może bardziej literacka, dotyczy losu Żyda w Polsce przedwojennej, a także trudno czasem uchwytnych uprzedzeń, jakie mogli żywić do niego porządni polscy katolicy.

Polityka 30.2004 (2462) z dnia 24.07.2004; Kultura; s. 52
Reklama