Prezydent Janusz Marszałek chce, aby miejska rada zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego ustawę z 1999 r. o ochronie byłych hitlerowskich obozów zagłady. Część przepisów dotyczących strefy ochronnej wokół KL Auschwitz jest, w jego ocenie, niezgodna z konstytucją. – Naruszają one konstytucyjne prawo własności i ograniczają rozwój miasta – uważa prezydent. Właściciele nieruchomości nie mogą bez zgody wojewody prowadzić działalności gospodarczej, przebudować choćby dachu, a gmina nie może zmodernizować kanalizacji, ponieważ uznano, że tereny te mają zachować pierwotny wygląd.
Bez względu na to, czy sprawa trafi do TK, strefa otaczająca obóz znów staje się przedmiotem napięć. A przecież kwestionowana ustawa raz na zawsze miała zapewnić spokój i powagę wokół obozu. Powraca więc pytanie, jak pogodzić egzystencję ponad 40-tysięcznego miasta z usytuowanym w nim symbolem zagłady? życie w cieniu obozu to jedna sprawa, niewątpliwie ważna dla mieszkańców, ale jest też inna: chęć życia z obozu, w którym rocznie pojawia się ponad pół miliona turystów z całego świata. Co wolno, a czego nie wypada robić w sąsiedztwie pomnika zagłady?
– Tego do końca nie rozstrzygną żadne przepisy – mówi Jerzy Wróblewski, dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. To jedyne miejsce ludobójstwa wpisane na listę światowego dziedzictwa ludzkości UNESCO. Jest więc uosobieniem wszystkich miejsc kaźni na świecie. – Trzeba mieć tego świadomość i to jest najważniejszy element ochrony pomnika. A formalne przepisy zawsze są, jakie są: jedni ich nie zauważą, jak trzeba, to poprawią – inni z tej samej litery mogą uczynić piekło.
Od kilku lat realizowany jest przecież Oświęcimski Strategiczny Program Rządowy, którego celem jest zrekompensowanie miastu i mieszkańcom uciążliwości i niewątpliwych ograniczeń związanych z funkcjonowaniem pomnika zagłady oraz zlikwidowanie punktów spornych.