Archiwum Polityki

Kino w szufladzie

Zdzisław Pietrasik swoim artykułem „Polskie kino idzie na wojnę” (POLITYKA 23) uderzył mnie w dołek. Boleśnie. Napisał: „Polskie kino nie potrafi opowiadać ani o bohaterach współczesności, ani o dawnych zwycięskich bitwach”. Otóż tak się składa, że usiłuję takie kino robić.

Od dwudziestu lat interesują mnie dwa obszary tematyczne. Współczesny, gdzie bohater zmaga się z naszą rzeczywistością tu i teraz. I historyczny, gdzie bohater uwikłany jest w diabelskie sploty naszej historii. Problem polega na tym, że takich filmów w Polsce nie można robić. Bo nikt ich nie chce. Sporadyczne „wypadki przy pracy”, jak „Dług” Krzysztofa Krauzego czy „Dzień świra” Marka Koterskiego, nie mogą zasłonić skandalicznej sytuacji – nikt nie chce finansować polskiego filmu współczesnego. Z historycznym jest jeszcze gorzej, ponieważ „wypadki przy pracy” się nie zdarzyły. Bo nie należą do nich uprawiane przez moich starszych kolegów adaptacje lektur szkolnych. Są to przedsięwzięcia biznesowe i niewiele mają z filmem wspólnego.

Nie można więc pisać, że polskie kino nie potrafi opowiadać. Na razie polskie kino nie może opowiadać. Gdy będzie mogło, to zobaczymy, czy potrafi, czy nie. A problem polega na tym, że nie wiadomo, kiedy będzie mogło. I jak tego dokonać? Obecna sytuacja wygląda dramatycznie. W średniej wielkości państwie europejskim kręci się 100–150 filmów rocznie. W Polsce powstaje w ciągu roku ok. 10 filmów kinowych. Mniej więcej tyle co na Białorusi lub w Albanii.

Pietrasik dowala mi dalej. Kopie mnie i moich kolegów. Pisze: „Polskie kino nie ma pomysłu na siebie”; „U nas na razie tylko się mówi, że coś należałoby zrobić, ale nie wiadomo dokładnie co”. Otóż wiadomo! Chcemy robić filmy. Ważne, współczesne o nas. A także o naszej przeszłości, o zakrętach polskiej historii. O ludziach, o ich słabościach, zagubieniu, poszukiwaniu sensu życia. O klęskach i triumfie. Mógłbym wyliczać dalej. I nie są to napuszone deklaracje. Za nimi stoją scenariusze. Fascynujące.

Polityka 27.2004 (2459) z dnia 03.07.2004; Kultura; s. 65
Reklama