Archiwum Polityki

Szczyt marzeń

Artysta Marek Sułek miał pomysł, aby dzieci ulicy, dzieci z problemami, spytać o ich marzenia, a później je sfotografować. Kim chciałyby być? I jeśli nawet takim dzieciom marzenia raczej się nie spełniają, to przynajmniej spełniły się te. Zawsze warto od czegoś zacząć.

W zamierzeniu artysty marzenia miały być na zdjęciach kolorowe i niczym nieograniczone. Ale Sułek słyszał od dzieci tylko o fryzjerkach, sklepowych, mechanikach i taksówkarzach. Zupełny klops. Zaczął więc zadawać dzieciakom inne pytania. A gdybyś się urodził w innym mieście? Albo w innym kraju? I wtedy się posypało: dziewczyny chciałyby być modelką, bokserką, dżokejką, tancerką rewiową, ewentualnie stylistką włosów. Chłopaki: kosmonautą NASA, piłkarzem albo biznesmenem. A mały Adrian uznał, że zamiast taksiarzem, równie dobrze mógłby być Supermanem.

W trzy miesiące powstało dziesięć zdjęć dziesięciu różnych wcieleń. „Transformacje”. Wisiały w Warszawie, pod Pałacem Kultury, rozpoczęły wędrówkę po Polsce.

Białe

Iza, 16 lat, na zdjęciach jest dżokejką. Kiedyś naprawdę chciała nią być, gdzieś tak mniej więcej od siódmego roku życia, odkąd u ciotki przez okno zobaczyła po sąsiedzku konie. – Najpierw stałam i gapiłam się – opowiada – a potem uprosiłam, żebyśmy poszły z babcią popatrzeć na nie z bliska.

Tydzień później przyjechały do tej stadniny znowu. Pierwsza klacz, Bryza, była wielka, ciepła, miła w dotyku i cierpliwa. Babcia, choć niechętnie, zapłaciła za parę lekcji jazdy, ale potem przestała płacić, bo nie miała z czego. Iza jeździła więc tylko popatrzeć. Aż jej w tej stadninie powiedzieli, że skoro tak ciągle przychodzi, to może jeździć nie płacąc w zamian za pracę przy koniach.

Dwa kolejne lata Iza szczotkowała więc, karmiła, sprzątała stajnie i pomagała opiekować się dzieciakami, które przyjeżdżały na hippoterapię. – Pamiętam Tomusia i Sebka – opowiada. – Tomuś chciał być Batmanem, i był.

Polityka 27.2004 (2459) z dnia 03.07.2004; Na własne oczy; s. 100
Reklama