Śmierć zawsze przychodzi nie w porę, ale tym razem wybrała wyjątkowo zły moment. Umberto Agnelli pełnił funkcję prezesa Grupy Fiat zaledwie piętnaście miesięcy. Objął ją w krytycznym momencie: właśnie zmarł senior rodu, wieloletni prezes firmy Gianni Agnelli, Fiat tonął w długach, sprzedaż aut spadała, a urzędujący prezes Paolo Fresco nie radził sobie z dramatyczną sytuacją. Rodzina Agnelli wybrała Umberto, by ratował Fiata.
Włoski gigant z roku na rok ma coraz większe straty. Kolejne modele samochodów nie odnoszą sukcesów handlowych i nie zwracają zainwestowanych w nie pieniędzy. Fiaskiem okazała się koncepcja „samochodu globalnego” – Siena-Palio – prostego i taniego auta produkowanego z części wytwarzanych na kilku kontynentach. Sukcesu nie odniósł też Fiat Stilo, model technicznie udany, ale będący świadectwem marnej znajomości psychologii rynku. Fiat, specjalista od samochodów popularnych, chciał, by Stilo ścigał się z Volkswagenem Golfem. Zapomniano, że nabywcy nie za to kochają Fiaty, że są drogie i naśladują Volkswageny. Świadectwem miotania się Fiata jest gama jego samochodów tak niejednolita, iż trudno uwierzyć, że to auta tej samej marki.
Fiat ma w ogóle poważne kłopoty z tożsamością.
Dotyczy to nie tylko produkcji samochodów, ale wskazania podstawowej specjalności. Czym tak naprawdę ma się zajmować? Nam wydaje się oczywiste, że Fiat to motoryzacja. W rzeczywistości jednak włoski koncern był dotychczas grupą przemysłową działającą w bardzo wielu sektorach, od energetyki, telekomunikacji czy lotnictwa aż po bankowość i ubezpieczenia. Dlatego, kiedy pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu, na dział samochodowy, czyli na Fiata Auto, posypały się oskarżenia. Że to kiepski biznes i może lepiej zająć się czymś innym.