Archiwum Polityki

Pukając do świata bram

Uniwersytet Przyjaźni Narodów – dawna kuźnia komunistycznych kadr dla Trzeciego Świata – przeżywa drugą młodość. Znów do Moskwy ciągną studenci z odległych krajów. Rozchwytywani później na pniu.

W wielonarodowej Moskwie – Rosijskij Uniwiersitiet Drużby Narodow (RUDN) i jego akademickie miasteczko to najbardziej międzynarodowa dzielnica stolicy. W latach 90. po rozpadzie Związku Radzieckiego uniwersytet podupadł, akademiki się wyludniły. Dziś studiuje tu 10 tys. studentów ze 114 krajów świata. Chętnych jest nawet więcej niż w czasach radzieckich. Przyjeżdżają w poszukiwaniu życiowej szansy i przepustki do lepszego świata, a współczesna Moskwa, zupełnie inaczej niż w czasach patrona uczelni Patrice’a Lumumby, pierwszego premiera niepodległego Konga, rzeczywiście jest w stanie te szanse im dać.

Akademiki RUDN łatwo rozpoznać. Zawsze rozświetlone. Nie tylko dlatego, że studenci bawią się albo wkuwają do rana – prąd tani, a kaloryferów nie starcza dla wszystkich, więc na żyrandolach w cieple 100-watowych żarówek suszą się tu majtki. W oknach zamiast firanek wiszą egzotyczne flagi – Angoli, Tanzanii, Mauritiusa, Afganistanu.

Uniwersytet Przyjaźni Narodów powstał w 1960 r.

W ZSRR był to rok obchodzony pod hasłem wyzwolenia Afryki. Założenie uczelni, co do dziś można wyczytać w jej oficjalnej historii, było „wyjściem rządu Związku Radzieckiego naprzeciw potrzebom narodów wyzwalających się spod kolonialnego jarzma”.

Aż do upadku ZSRR na ten uniwersytet można było trafić jedynie za rekomendacją władz lub związków zawodowych, organizacji partyjnych, młodzieżowych i studenckich rodzinnego kraju. Za studia i przejazd płacił sam ZSRR. Dopiero w latach 90. zaczęto przyjmować indywidualne zgłoszenia.

Peruwiańczyk Miguel, student matematyki, nie planował wyjazdu do Rosji. Na RUDN trafił w nagrodę za celujący wynik egzaminów wstępnych na studia w Peru. Dziś jednak jest pewien, że w Moskwie powiedzie mu się lepiej niż w ojczystym kraju.

Polityka 26.2004 (2458) z dnia 26.06.2004; Świat; s. 46
Reklama