Archiwum Polityki

Republika bez dzieci

Społeczeństwo niemieckie starzeje się w zastraszającym tempie. Rodzi się mniej Niemców, niż umiera. Wskazywałoby to na ogólnonarodową niechęć do prokreacji.

90 proc. Niemców deklaruje chęć posiadania dwojga–trojga dzieci. Urzeczywistnienie swych marzeń przesuwają jednak w czasie. Statystyczna panna młoda liczyła w 2002 r. prawie 29 lat, jej partner był o trzy lata starszy. A w wolnych związkach też jest się nie po to, żeby mieć dzieci. Nie spieszą się z zakładaniem rodziny, bo najpierw kończą studia, potem zajęci są zdobywaniem pozycji zawodowej, chcą się wyszaleć i urządzić. Zanim zapadnie klamka.

Chcę, ale nie teraz

Spędza to sen z powiek demografom. Wiedzą swoje – im później kobieta zdecyduje się na macierzyństwo, tym mniejsza szansa na kolejne dziecko. I rzeczywiście, Niemki rodzą statystycznie 1,3 dziecka, aby zapewnić stabilną przyszłość demograficzną, powinny urodzić dwoje. Nie ma co liczyć na imigrantki – rodzą równie niechętnie. Statystyki przypisują im 1,4 dziecka. Już w 2010 r. Bundesrepublika liczyć będzie pół miliona mniej mieszkańców niż obecnie, zaś w 2050 r. – zaledwie 70 mln (dzisiaj 82,5). Zakładając zaś, że średnia życia statystycznego obywatela będzie się wydłużać, to w 2035 r. Niemcy będą najstarszym narodem świata, w którym każdy zatrudniony utrzymywać będzie musiał swojego seniora.

Szalejąca bezdzietność powoduje duchowe zubożenie – zauważył ostatnio były prezydent Roman Herzog, i trudno się z tym nie zgodzić. A jednak. Wzbogacające, rodzicielskie doświadczenia przy pierwszym dziecku rzadko inspirują Niemców do podejmowania decyzji o dalszym powiększaniu rodziny. Zużył się nawet dawny mit, że dzieci cementują małżeństwo. Przeciwnie, często wystawiają na próbę wartość związku – twierdzą psychologowie z ośrodków poradnictwa rodzinnego. Wychowanie potomka bowiem związane jest w Niemczech z koniecznością rezygnacji z pracy jednego z małżonków.

Polityka 26.2004 (2458) z dnia 26.06.2004; Świat; s. 48
Reklama