Archiwum Polityki

Przepełnia mnie duma i goryczą

Patrząc na to, co dzieje się w naszym życiu politycznym, zaczynam lepiej rozumieć marszałka Piłsudskiego. Mam na myśli jego stosunek do Sejmu, jego złość. Chodzi mi o zdziczenie debaty i brak nadrzędnej troski o państwo. Wskutek sposobu, w jaki funkcjonuje tak zwana klasa polityczna, społeczeństwo zaczyna przywykać do obniżonych standardów obowiązujących w życiu publicznym. I w ogóle w życiu. Właśnie to przyzwolenie jest fatalne, wręcz dramatycznie niebezpieczne.

Równocześnie przeżywamy okres tak korzystny, jak żaden w niedawnej historii Polski, jeśli chodzi o możliwości rozwoju i bezpieczeństwo zewnętrzne – po wstąpieniu do NATO i Unii Europejskiej.

A w ciągu 15-lecia przeżyliśmy coś, o czym trudno było marzyć: mamy wolną Polskę i osiągnęliśmy to pokojowo. Zapewniło to sukces przemian nie tylko u nas, ale i w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej – i to jest wielki powód do dumy. Równocześnie doznaję goryczy niepowodzeń.

Patologia korupcji i niesamowite skłócenie w życiu politycznym – zjawiska występujące po obu stronach dawnego historycznego podziału – dowodzą, że problem nie leży w tym, iż u początków niepodległości nie przeprowadziliśmy dekomunizacji. Jest to zresztą nieprawda, bo przeprowadziliśmy dekomunizację systemu. Istotą zmian było przejście pokojowe, co nie oznaczało bezkarności wobec winnych przestępstw. Można i należy o tym dyskutować, ale upatrywanie w tym przyczyny obecnych problemów jest szukaniem jednego, łatwego klucza. Sam nie kandydowałem w wyborach 4 czerwca z list Komitetu Obywatelskiego, bo uważałem, że reprezentacja ówczesnej opozycji powinna była być nieco szersza. Może gdyby tak się stało, uniknęlibyśmy wielu animozji w pierwszych latach niepodległości.

Trudności czasu transformacji i zawód, jaki sprawia poziom życia publicznego, powodują, że ludzie wybierają tych, którzy obiecują gruszki na wierzbie, albo tych, co zapowiadają, że dopiero oni zaprowadzą porządki, bo wcześniej władzy nie mieli.

Polityka 23.2004 (2455) z dnia 05.06.2004; s. 75
Reklama