Archiwum Polityki

Klasa wyższa, klasa niższa

Po czerwcowych wyborach 1989 r. nastąpiło ponowne przebudzenie aktywności społecznej, ale skala tego zjawiska była ograniczona. Niebywała masowa aktywność lat 1980–81 – fenomen w skali światowej – została bezpowrotnie zniszczona przez stan wojenny. Wprawdzie tuż po 4 czerwca ci wszyscy, dla których pierwsza Solidarność stanowiła istotne, być może jedyne w ich biografii, przeżycie wolności, mogli się poczuć suwerenni i mieć świadomość odniesionego zwycięstwa, ale niedługo później wielu uznało z goryczą: wygraliśmy, a ja przegrałem. W moim przekonaniu wolność jest wartością dla wszystkich i w tym sensie wszyscy na wolności Polski i wolności Polaków zyskali, co jednak nie znaczy, iż w wymiarze społecznym wolność musi być tak dramatycznie okupiona ekonomiczną nierównością. Dziś znaczna część naszych rodaków czuje, że jest po stronie przegranych.

Nie było szans, by zagospodarować i zmodernizować wypracowany za PRL wielki, choć nieefektywny potencjał społeczny, a teraz tym bardziej tych szans nie ma. Chodzi nie tylko o robotników, ale też o chłopów. Teraz polska wieś cierpi na dojmującą zapaść cywilizacyjną. W czasie akcji rekrutacyjnej na wyższe uczelnie w ogóle nie natrafiam na kandydatów ze środowiska chłopskiego. Nie mogą ubiegać się o studia wyższe, bo zwykle nie kończą szkół średnich – ich rodzin zwyczajnie nie stać na opłacanie dojazdu do szkoły. Tacy ludzie będą mieć później dojmujące poczucie krzywdy wynikłe z przekonania, że w stosownym momencie zostali pozbawieni szansy. To samo da się wyczytać z konfliktu między młodymi mieszkańcami blokowisk a studentami, o czym świadczą niedawne wydarzenia w Łodzi – idziemy bić studentów, bo to ci, którym się udało.

W przypadku inteligencji sprawa jest bardziej skomplikowana. Samo pojęcie inteligencji nie ma odpowiednika w świecie zachodnim, u nas natomiast wiązało się ze specyficznym systemem wartości i wzorem kulturowym charakterystycznym dla tradycji szlacheckiej.

Polityka 23.2004 (2455) z dnia 05.06.2004; s. 78
Reklama