Archiwum Polityki

Eurowybory instrukcja obsługi

Teraz my, polscy wyborcy, mamy pokazać, co znaczymy w Europie. Musimy wyłonić 54-osobową reprezentację z należytą kulturą, wiedzą i rozumem, która na co dzień będzie kształtować opinię europejskiej klasy politycznej o Polsce. Zadanie to karkołomne – sądząc po jakości Sejmu – ale Polacy przecież kochają wyzwania!

Od 10 do 13 czerwca wyborcy w 25 państwach poszerzonej Unii będą wybierać swoich eurodeputowanych. Także my. Najważniejsze, żeby ludzie poszli głosować. Może nie wiedzą, że to ważne? A przecież dziś średnio 40 proc. całego prawa krajowego pochodzi z Unii. Parlament zaś jest w niej jedyną demokratyczną instytucją kontroli. Dlatego tak istotne jest to, kogo się tam wybiera. Tymczasem głosowanie nie budzi wielkiego entuzjazmu. Brytyjczycy na przykład zwykle nie mają frekwencji większej niż 25 proc. Czy Polacy – debiutanci w wyborach – pobiją rekord Włochów (ponad 70 proc.)?

Na początku trzeba sprostować wielkie nieporozumienie, z którym borykamy się w polskiej polityce od dawna. Posłowie do Europy, posłowie do gwiazd, jak pisaliśmy o Parlamencie Europejskim, nie są tam reprezentantami Polski, lecz całej Europy. To – mówiąc patetycznie – jedyni prawdziwi Europejczycy pochodzący z wyboru, mający dbać o naszą Unię jako całość. Stanowi o tym wyraźnie art. 137 traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską. Mówi on o „przedstawicielach narodów państw połączonych Wspólnotą”. Nie będzie więc żadnej reprezentacji pod biało-czerwonym sztandarem (ani żadnym innym sztandarem narodowym). Zasada taka przejawia się i w tym, że swoje głosy na kandydatów mogą oddawać wszyscy obywatele Unii mieszkający w Polsce. Ba, mogą nawet „od nas” kandydować. Podobnie jak Polacy mieszkający gdziekolwiek w Unii. – Proponuję takie porównanie z Sejmem: Tak jak poseł wybrany powiedzmy z Gdańska reprezentuje cały naród, a nie tylko swój okręg, wypowiada się i podejmuje decyzje dotyczące całego kraju, tak deputowany do Europy reprezentuje nie swoich wyborców, lecz wszystkich Europejczyków, członków Unii – objaśnia Wiktor Osiatyński, znany konstytucjonalista.

Polityka 24.2004 (2456) z dnia 12.06.2004; Świat; s. 46
Reklama