Archiwum Polityki

Panie prezydencie – do dzieła!

Czas przejąć inicjatywę i wprowadzić Polskę do Unii w lepszym stylu

Durne hasło „Nicea albo śmierć” przyniosło Polsce same straty. Nikt w Europie nie był łaskaw interesować się naszymi melodramatycznymi prowincjonalnymi tyradami. Polskę odmalowuje się jako kraj niechętnie nastawiony do Unii, niezdolny do dialogu i negocjacji, owładnięty obsesyjnym lękiem przed oszustwem czy zdradą, a nie zainteresowany budowaniem wspólnoty europejskiej. „Polska nie może ekonomicznie wejść do Europy – politycznie się od niej odwracając” – stwierdził słusznie były premier Tadeusz Mazowiecki.

Polska, zamiast zabrać głos w jakiejkolwiek merytorycznej sprawie europejskiej, obsesyjnie skoncentrowała się na systemie głosowania. Nie wiadomo, dlaczego duża część polskiej klasy politycznej dała sobie wmówić, że system „podwójnej większości” jest podejrzany i niesprawiedliwy. Przeciwnie, jest bardzo klarowny i odpowiada na jedno z zadań, jakie podstawiono Konwentowi przygotowującemu konstytucję, to znaczy umacnianie demokracji. W „pierwszej” większości – każde państwo dysponuje jednym głosem na zasadzie: jeden kraj, jeden głos (nieprawdą jest więc ostrzeżenie przed hegemonią Francji i Niemiec, oba te kraje razem mają dwa głosy, tak jak Polska i Litwa). Dlaczego o tym żaden z naszych polityków głośno nie powiedział? W „drugiej” większości – trzeba za decyzją zebrać 60 proc. ludności Unii, a Polska, jako kraj z grupy ludniejszych, ma tu korzystną sytuację. Warszawa nie może przedstawić żadnych racjonalnych argumentów przeciw takiemu systemowi głosowania. Ale nawet nie w tym rzecz. Czynienie z głosów głównego hasła narodowego dowodzi braku zrozumienia, czym jest Unia. UE nie jest „maszynką do głosowania”, lecz klubem  kompromisu.

Polityka 9.2004 (2441) z dnia 28.02.2004; Komentarze; s. 17
Reklama