Archiwum Polityki

Tak, ale nie

Szwecja nie będzie stawiała żadnych ograniczeń w dostępie do swego rynku pracy obywatelom nowych krajów członkowskich Unii – tak jeszcze przed rokiem zapewniał premier Goran Persson. Co sprawiło, że deklaracje poszły w niepamięć?

Szwedzki premier tłumaczy, że zmianę stanowiska wywołały zapowiedzi ze strony kilku państw unijnych, które też nie przewidywały kilkuletnich okresów przejściowych na przyjmowanie siły roboczej z Europy Środkowej i Wschodniej, a ostatnio zaczęły się z tego wycofywać (patrz „Zarabiać w niebieskich”, POLITYKA 7). Gdybyśmy nie zaczęli się bronić, oznaczałoby to, mówi, że wysyłamy zachętę do wszystkich, którym zamknięto drzwi gdzie indziej: Przyjeżdżajcie do szwedzkiego raju, korzystajcie z naszych zdobyczy socjalnych i dobrobytu wypracowanego krwawicą wielu szwedzkich pokoleń.

Odwrotowi towarzyszy wyraźna zmiana tonu na agresywny

i używanie frazeologii, którą łagodnie można by nazwać niegrzeczną. W ustach szwedzkiego premiera pojawił się termin turystyka socjalna w odniesieniu do ludzi, którzy być może zamierzają skorzystać z nowego dla nich przywileju, jakie niesie członkostwo w UE. Obraża on nie tylko szukających legalnej pracy, lecz także szwedzkich pracodawców imputując im, że będą przybyszom ze Wschodu wystawiać fikcyjne zaświadczenia uprawniające do zasiłków socjalnych w zamian za ich niskopłatną pracę.

Nowe stanowisko szwedzkiego rządu spotkało się na szczęście z masowym odporem szwedzkiej prasy, która używa sobie na premierze i odpłaca podobnymi epitetami. „Triumfem przesądów” nazywa największy dziennik poranny „Dagens Nyheter” taką postawę. „Czy to ten sam Persson, który krytykował Niemcy i Austrię, kiedy chciały okresów przejściowych – pyta gazeta? – Czy to ten sam premier, który ze szczególną siłą dążył do rozszerzenia, który mówił o historycznej chwili w dziejach Europy i urzeczywistnieniu pokojowego dzieła, jakim jest Unia Europejska?

Polityka 9.2004 (2441) z dnia 28.02.2004; Świat; s. 68
Reklama