Przewodnictwo partii politycznych dziedziczone jest wyłącznie po mieczu. Prof. dr hab. Danuta Miścicka-Śliwka z Akademii Medycznej w Bydgoszczy przestała być jedynaczką w gronie rektorów wyższych uczelni, od kiedy Senatowi Akademii Medycznej w Łodzi przewodniczy prof. dr hab. Anna Wesołowska-Firlej. Skład kierownictwa Najwyższej Izby Kontroli jest wyłącznie męski (to nie wyjątek, tylko przykład). Na fotelach prezesów firm z pierwszej pięćsetki mamy dwie kobiety: prezes Agory Wandę Rapaczyńską i prezes Kredyt Banku Małgorzatę Kroker-Jachiewicz. Pod względem obecności kobiet w parlamencie Polska znajduje się na 35 miejscu w Europie (20 proc. w Sejmie, 23 proc. w Senacie). Spośród radnych tylko 15 proc. to panie.
Polki są lepiej wykształcone niż Polacy. Średnie i wyższe wykształcenie ma 73,2 proc. pracujących kobiet i tylko 54,5 proc. pracujących mężczyzn. Więcej kobiet studiuje, coraz więcej kończy studia podyplomowe i doktoranckie. Ale zarabiają o 25–30 proc. mniej aniżeli mężczyźni, wykonując pracę o takiej samej wartości. – W Polsce jest sporo kobiet na stanowiskach merytorycznych, ale bez władzy politycznej – mówi prof. dr hab. Renata Siemieńska, dyrektor Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Wyjątkowa nieprzenikalność polskiego szklanego sufitu (ang. glass ceiling – pojęcie stworzone w latach 70. w Stanach Zjednoczonych) nie wzbudza niepokoju mediów. Przeciwnie – prześcigają się w dowodzeniu, że polskie kobiety prą do przodu. Na dowód te same nazwiska: od Hanny Gronkiewicz-Waltz przez Henrykę Bochniarz do Ireny Eris. Polityczny incydent z kobietą-premierem (Hanna Suchocka), a ostatnio fakt, że opinia społeczna opowiedziała się za kandydaturą kobiety na prezydenta, też są skwapliwie wykorzystywane jako dowód na rzekomo galopujące równouprawnienie.