Archiwum Polityki

Pingwin i krzyżyki

Pewnego dnia Wiktor, pisarz-nieudacznik, został wezwany do redaktora kijowskiej gazety i dostał osobliwe zadanie: „Potrzebujemy autora nekrologów, mistrza krótkiej formy. Żeby było treściwie, zwięźle i dość niebanalnie”. Wiktor pisuje więc nekrologi żyjących ukraińskich vipów (jak się tu mówi – „krzyżyki”), ci zaś wkrótce zaczynają w tajemniczych okolicznościach wymierać, a sam bohater wplątuje się w wir ciemnych sprawek z pogranicza polityki, zbrodni i biznesu. Powieść Andrieja Kurkowa „Kryptonim »Pingwin«”, wydana na Zachodzie w 1999 r., odbierana była jako satyra na postkomunistyczne państwo. Tymczasem sam autor powiada, że delikatnie tylko przetwarza w literaturę zgrzebną rzeczywistość. A obrazki te są zaiste porażające: w czterech pierwszych akapitach powieści czytamy, że główny bohater został obrzucony kamieniami przez kijowskich blokersów, tydzień temu rzuciła go kobieta, on sam przygarnął – uwaga! – pingwina, gdy miejscowe zoo pozbywało się głodujących zwierząt, wreszcie Wiktor próbuje skończyć opowiadanie przy świecy, bo właśnie elektrownia wyłączyła prąd. Poziom powieściowego absurdu dopełnia człapiący po mieszkaniu melancholijny (jeśli można to powiedzieć o tym zwierzęciu) pingwin Misza, jego właściciel zaś już na pierwszych kilku stronach zdążył wtłoczyć w siebie odpowiednio wódkę, koniak i whisky. Zapewne „Kryptonim »Pingwin«” nabrał w kraju autora innego wymiaru, gdy ujawniono sprawę dziennikarza Georgija Gongadze, w którego śmierć, jak powszechnie się przypuszcza, zamieszani byli ludzie z politycznego świecznika Ukrainy. Zaś sam Kurkow wpisuje się w nurt współczesnej literatury satyrycznej, szczędząc przy tym bezwzględnego szyderstwa.

Andriej Kurkow, Kryptonim „Pingwin”, przeł.

Polityka 7.2004 (2439) z dnia 14.02.2004; Kultura; s. 59
Reklama