Archiwum Polityki

Milowy kabel

Wody nie ma, asfaltu nigdy nie było, prąd był, ale odcięli. Niemiecka telewizja ZDF przyjechała kręcić reality-show o przetrwaniu na Syberii. Ludzie z Chużyru się śmieją albo obrażają: jaki survival, jakie przetrwanie, zwykła wieś. Tylko stary Babuszkin zaciera ręce. Da się na Niemcach zarobić.

Pierwsze, co się po wsi rozniosło, to że te dwie niemieckie rodziny, którym we wsi zrobią szkołę przetrwania, dostaną na życie co miesiąc średnią rosyjską pensję. Tysiąc rubli, czyli jakieś 35 dol. Na palcach jednej ręki można policzyć tych w Chużyrze, którzy widują podobne pieniądze. Taki Babuszkin, na przykład, w chudych miesiącach, czyli wszystkich oprócz lipca i sierpnia, nie zarabia wcale. Ale nawet w tych tłustych z jego urodą zarabiać nie jest łatwo. Kołtun, kufajka brudna, gęba spuchnięta, rysy grubsze niż u niejednego Buriata (choć Babuszkin to czysty Ruski). Z prezencją krucho, zwłaszcza od kiedy przepił dom i sypia gdzie bądź. Taki brzydki się zrobił, że nawet licho go nie chce. Jak się zapije i największy mróz prześpi na dworze, to rano wstaje całkiem żywy, nie mniej złośliwy i cięty w języku jak wtedy, kiedy padł.

Język wyostrzył się Babuszkinowi w tiurmie. A przy okazji wyrobiły maniery. Biblioteka więzienna była świetnie zaopatrzona: Tołstoj, Dostojewski, trochę książek o podróżach, poradniki savoir-vivre’u, cała półka albumów ze zdjęciami najpiękniejszych miast. I teraz Babuszkin zarabia na tej wiedzy. Gdy jest wtorek, lato, na dziesiątą idzie do portu. Po drodze zrywa ze dwa, trzy kwiaty z czyjegoś ogródka, zostawia je w dziurze w murze na bramie i czeka na statek. A nuż uda się coś wyprosić od turystów? A wtedy kwiaty są konieczne, bo Babuszkin nie jest z tych, co żerują. Za opowieść, owszem, może winko przyjąć, rybkę. Ale nie lubi mieć długów, jak mówi, mentalnych.

Ktokolwiek przypłynie, Babuszkin czai się, czai, w końcu pyta: – A wy skąd? A potem – zależy. Jeśli np. Berlin lub Hamburg, to najpierw dla zasady się obraża: – Co, przyjechały Niemcy cywilizowane do dziczy? Bo wtedy Niemcy pokornieją i lepiej płacą.

Polityka 7.2004 (2439) z dnia 14.02.2004; Raport; s. 100
Reklama