Zmiany klimatyczne i polityczne destabilizują wschodni bezkres Rosji szybciej, niż Moskwa potrafi to ogarnąć. Może Chińczykom się uda?
Tak, to nie pomyłka. W tym roku pierwsze sześć miesięcy na dalekiej północy Rosji to okres wzmożonej fali upałów, która już wyrządziła ogromne szkody.
Rosyjskie władze próbują ożywić Syberię, bo boją się, że ją stracą. Obiecują osadnikom po hektarze ziemi. Mają konkurować z Chińczykami.
Anna Maria Anders, pełnomocnik rządu ds. dialogu międzynarodowego, obiecuje nową ustawę o repatriacji. Obejmie ok. 10 tys. osób z azjatyckiej części byłego ZSRR.
„One pozostawiły wszystko: swoje wysokie urodzenie, bogactwo, znajomych, przyjaciół i rodzinę. Złożyły tę ofiarę, by spełnić największy obowiązek moralny, jaki tylko mógł istnieć. Choć nie popełniły żadnego przestępstwa, musiały przez 25 lat dzielić los swych skazanych na 25-letnie zesłanie mężów” – zachwycał się żonami dekabrystów Fiodor Dostojewski.
Nie wiedzie tędy żadna droga. Są tylko cztery podstawowe kierunki świata oraz trzy tysiące kilometrów zamarzniętych zimą błot i jezior połączonych lodową żyłą Kołymy. Po tej rzece śmiałkowie pokroju Iwana prowadzą wielkie ciężarówki.
Podziwiając bezkresne syberyjskie przestrzenie z pędzącymi sarnami, kołyszącymi się smutno drzewami, dzikimi rozlewiskami, można poczuć oddech natury i pozazdrościć ekipie filmowej, która miała szczęście zobaczyć to na własne oczy.
Polak na Syberii może mieć na imię Jewgienij lub Tatiana. I wcale nie musi mówić po polsku. Ale jego pradziadek był zapewne powstańcem styczniowym.
Książka w swej formie wychodzącej poza sztywne ramy reportażu stanowi przeciwwagę dla mrożących krew w żyłach opowieści przywiezionych z Syberii.
W księgarniach ukazały się właśnie "Dzienniki kołymskie" reportażysty Jacka Hugo-Badera. To efekt podróży na Kołymę, kojarzoną z niegdysiejszymi łagrami, dokąd zsyłano tych, z którymi komunistycznej władzy było nie po drodze. Jak teraz wygląda tam życie? Wybraliśmy dla Państwa trzy opowieści.