6 lipca 1918 r. do Białego Domu dotarła depesza, że port we Władywostoku został ogłoszony alianckim protektoratem pod kontrolą czechosłowackiego wojska. Jeszcze tego samego dnia prezydent USA Woodrow Wilson zaproponował japońskiemu rządowi wspólną interwencję na Dalekim Wschodzie. Oficjalnym celem akcji miało być udzielenie pomocy Legionowi Czechosłowackiemu w opuszczeniu terytorium Rosji. Tokio zaproszenie przyjęło.
Czescy i słowaccy żołnierze zostali panami najważniejszego dalekowschodniego portu Rosji tydzień wcześniej. Zajęli go pod dowództwem 44-letniego Michaiła Dieterichsa, rosyjskiego oficera czeskiego pochodzenia. Jego licząca 10 tys. żołnierzy grupa przebiła się na Daleki Wschód pociągami po transsyberyjskiej magistrali, obalając po drodze słabe bolszewickie rady w leżących na trasie miastach. Kiedy oddziały Dieterichsa zajęły Władywostok i ruszyły na Kamczatkę, na wschód przedzierały się wciąż grupy legionistów, oddalone od siebie o tysiące kilometrów.
Najdalej znajdowała się nadwołżańska grupa 32-letniego Stanisława Čečeka, która 8 czerwca zajęła Samarę i, prowadząc walki z bolszewikami, posuwała się na wschód, gdzie znajdowały się już dwa inne oddziały. Dowodzili nimi 35-letni Siergiej Wojciechowski, rosyjski oficer o polskich korzeniach, oddelegowany do czechosłowackiej dywizji, oraz 26-letni Radola Gajda, pół Czech, pół Czarnogórzec, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Rudolf Geidl. Oddziały Wojciechowskiego i Gajdy połączyły się 7 czerwca pod Omskiem i ruszyły w stronę Władywostoku. Przed nimi był najtrudniejszy do pokonania etap – pełen tuneli górzysty odcinek transsyberyjskiej magistrali, biegnący brzegiem jeziora Bajkał. O każdy z nich będą musieli stoczyć zacięty bój.
Legia spod Warszawy
Latem 1914 r., tuż po wybuchu wojny, mieszkający w Warszawie i na Wołyniu Czesi utworzyli formację nazwaną Czeską Drużyną.