Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Heretycy z Rzeczpospolitej na dalekiej Syberii. „Tu nasza ojczyzna”

Świątynia staroobrzędowców we wsi Tarbagataj Świątynia staroobrzędowców we wsi Tarbagataj Marzena Demczuk / Arch. pryw.
Na Syberii przetrwała garstka staroobrzędowców zwanych Polakami, która chroni księgi z Supraśla i portretu Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Część muzeum, stare ikony i książki, niektóre przywiezione przez przesiedleńcówJan Demczuk/Arch. pryw. Część muzeum, stare ikony i książki, niektóre przywiezione przez przesiedleńców

Staroobrzędowców uznawano w XIX-wiecznej Rosji za heretyków, a sojusz Cerkwi prawosławnej z tronem sprawiał, że władze tropiły i aresztowały ich duchownych. Pozbawieni popa nie mogli chrzcić dzieci, odkładali śluby, nad ich grobami nikt nie odprawiał panichidy. Koniecznością było więc „zdobycie” nowego batiuszki.

Taką specoperację w rejonie tarbagatajskim w Syberii Wschodniej opisał polski badacz Julian Talko-Hryncewicz. Starszyzna staroobrzędowców zarządziła zbiórkę funduszy. W latach 80. XIX w., gdy irkucki murarz zarabiał 28 rubli miesięcznie, a 6 rubli płacono za wiadro wódki, składka wyniosła aż 10 rubli od duszy. Do wykonania zadania wybrano mężczyznę bogobojnego, piśmiennego, silnego i dobrze sytuowanego. Namaszczony przez radę starszych i wyposażony w co najmniej 10 tys. rubli ruszył do europejskiej części imperium. Wyprawa była nielegalna i należało zachować najwyższą ostrożność. W Państwowym Archiwum obwodu irkuckiego zachowały się dokumenty, z których wynika, że duchownego „kupowano [...] w monastyrach Irgyzkim i Starodubskim”. Zdarzało się też, że wysłannik przekonał prawosławnego popa do przejścia na „starą wiarę”. Wówczas kandydat odbywał 40-dniowy post, w czasie którego zobowiązany był do codziennych 300 pokłonów na kolanach i 700 na stojąco. Przed całą społecznością składał przysięgę i owinięty w długie na 30 arszynów płótno trzykrotnie zanurzał się w wodzie. Wymiary materii miały znaczenie nie tylko symboliczne, bo zimne buriackie rzeki niejednemu odebrały dech i nawróceńca wyciągano za materiał, aby czym prędzej sprawował sakramenty. Radość nie trwała długo. Władze robiły wszystko, żeby schwytać nowego „zbiegłego popa”.

Reklama