Archiwum Polityki

Tanie chwyty

Coraz tańsze przeloty, ubezpieczenia, połączenia telefoniczne. Niższe ceny papierosów, alkoholi i wielu innych towarów – to efekt wojen cenowych, jakie toczą się na polskim rynku. Gdzie przedsiębiorcy się biją, tam klient korzysta.

Fredric de Lerigon, dyrektor generalny spółki Tele2 Polska, ma jasno wytyczony cel: jego firma musi zostać drugim graczem na polskim rynku telekomunikacyjnym. Na razie nie chce mówić o pozycji Tele2, bo spółka działa od niedawna. Ale że niebawem będzie numerem 2, to jego zdaniem pewne. Jak ten cel osiągnie? To proste – niskimi cenami.

– Musimy być najtańszym operatorem niezależnie od okoliczności. To podstawowa zasada, jaka przyświeca Tele2 we wszystkich krajach, w których działają nasze spółki – przekonuje dyrektor de Lerigon. – Jeśli pojawi się ktoś, kto zaoferuje niższe ceny, my obniżymy swoje. Przez jakiś czas możemy nawet dokładać do interesu, a obniżymy.

Spółka Tele2 Polska, należąca do szwedzkiego koncernu Tele2 AB, jest jednym z operatorów telekomunikacyjnych, który oferuje połączenia międzymiastowe i międzynarodowe oraz do sieci komórkowych w ramach umów o preselekcję. Abonent podpisuje umowę z Tele2, dostarcza ją swojemu operatorowi telefonii stacjonarnej (z reguły jest to TP SA), a ten ma obowiązek łączyć go za pośrednictwem linii Tele2.

Podobnie działają inni niezależni operatorzy, np. NOM, Netia, Energis. Różnica kryje się w metodzie. Tele2 nie boi się zaczepiać naszego narodowego operatora. W reklamach telewizyjnych porównuje się z nim, pokazując, że ma niższe ceny. Reklama porównawcza jest w Polsce uważana za ryzykowną. A co dopiero, jeśli dotyczy kogoś, od kogo jest się w dużym stopniu zależnym? To jak wkładanie głowy w paszczę lwa. Przecież Tele2 łączy taniej abonentów za pomocą linii dzierżawionych od Telekomunikacji Polskiej. Dyrektor de Lerigon nie widzi niczego zdrożnego w reklamówkach, w których można oglądać załamanych wysokimi kosztami abonentów TP SA, a z drugiej strony klientów Tele2 gawędzących spokojnie, świadomych, że za rozmowę zapłacą niewiele.

Polityka 6.2004 (2438) z dnia 07.02.2004; Gospodarka; s. 39
Reklama