Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Bagno wciąga

Tomasz Piątek zdobył sporą popularność debiutancką rozliczeniową „Heroiną” (rozliczał się z błędami własnej młodości), potem jednak postanowił zostać „normalnym” pisarzem, który wymyśla ciekawe historie. Czego najświeższym przykładem „Bagno”, dziwna książka składająca się z trzech nierównych, także objętościowo, części. Pierwsza to prawie powieść, dwie następne zaś to krótkie opowiadania, coś w rodzaju postscriptum, a może – to już rozstrzygnie czytelnik – inne warianty zakończenia. Najważniejsza jest pierwsza historia, tytułowe „Bagno”, które najzwyczajniej mnie wciągnęło.

Wciągnęło również dlatego, że akcja dzieje się w przestrzeni dobrze mi znanej. Autor dodaje krajobrazowi pewne cechy niesamowitości, ale od razu wiadomo, że to dzikie pola między ursynowską skarpą a Wilanowem, teren w istocie podmokły, o czym mogą się przekonać budowniczowie wznoszonej tam w wielkim trudzie Świątyni Opatrzności Bożej. Wie też coś o tym główny bohater „Bagna”, młody architekt, który zaprojektował ów reprezentacyjny obiekt sakralny.

Dokonawszy największego dzieła w życiu, bohater może sobie odpoczywać, spacerując bez celu po bagnistych polach, wzdłuż potoków i strumyków. Od takiej przechadzki zaczyna się właśnie cała historia. Otóż pewnego dnia bohater dojrzał w kanale czerwoną torbę roznosiciela pizzy, a nieopodal utopionego jej właściciela. „W ten sposób – konstatuje bohater – stałem się częścią jednej z największych zagadek, jakie kiedykolwiek pojawiły się w naszym kraju”. Postanawia napisać o tym książkę, podejmuje prywatne śledztwo.

Na bagnach policja odkrywa wkrótce kolejne trupy młodych ludzi, jest ich ponad dwadzieścia. Kto morduje?

Polityka 6.2004 (2438) z dnia 07.02.2004; Kultura; s. 57
Reklama