Archiwum Polityki

Davos w czarnych chmurach

Pogłębia się rozziew między sukcesami biznesu a ponurymi nastrojami społecznymi

Logo Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) jest co roku takie samo: „Forum zaangażowane w poprawę stanu świata”. I tak od trzydziestu lat. Ale odzywa się coraz więcej poważnych głosów, że świata nie da się naprawić. W każdym razie nie za te pieniądze, jakie dotąd przeznaczano na ten cel.

Szwajcarski zimowy kurort Davos tonie w szpitalnie czystym śniegu. Śnieżnobiałe są chodniki, ubity śnieg posypuje się miejscami białym żwirem, żeby nie psuć dekoracji. Na 5 dni zjeżdża tu kilka tysięcy menedżerów z największych światowych firm, przywódców politycznych, naukowców z prestiżowych uniwersytetów i czołówka organizacji międzynarodowych.

Wachlarz tematów imponuje: od oceny ryzyka biznesu w Rosji po odchudzanie państwa opiekuńczego i odchudzanie nadmiernie otyłych Amerykanów. Od broni masowego rażenia po teorie spiskowe (nawiasem mówiąc omawiał je pisarz Paulo Coelho). Narty, jeśli ktoś jeździ. No i gala w sobotni wieczór. Mimo to biznesmen, typowy „człowiek z Davos”, żyje w dokuczliwej schizofrenii. Określił ją najtrafniej francuski dziennikarz Eric Le Boucher: „Interesy kręcą się na całego. Cała reszta – to ruina”. Rzeczywiście, średnio na świecie jest bardzo dobrze, zapowiada się rekordowy rok w zamówieniach na prywatne odrzutowce, co zwiastuje definitywne wyjście z recesji. W 2004 r. analitycy oczekują 12-proc. zwrotu na kapitale dla firm amerykańskich, 11 proc. dla europejskich. Wskaźniki wzrostu: 4 proc. w USA, 6–7 proc. w Rosji i w Indiach, 8 proc. w Chinach. Czego więc więcej trzeba do szczęścia? Zadowolenia szerokiej publiczności.

Otóż pogłębia się rozziew między sukcesami biznesu a ponurymi nastrojami społecznymi.

Polityka 5.2004 (2437) z dnia 31.01.2004; Komentarze; s. 16
Reklama