Archiwum Polityki

Piekło klasy B

Powieść Aleksandra Brajdaka dzieje się w Holandii, kraju skrajnej tolerancji dla wszelkich perwersji seksualnych i skrajnej nietolerancji dla religijnych frustratów, czyli każdego, kto „prawdziwie wierzy w Boga i wypełnia Jego wolę”. Szefowi Instytutu ds. Walki z Fanatyzmem Religijnym Peterowi van der Weert ukazuje się Jezus Chrystus. Objawia, że wkrótce do nieba trafi Ostatni Sprawiedliwy i nastąpi koniec świata. Wprawdzie dobrzy ludzie pójdą do raju, ale zdecydowana większość – mianowicie grzesznicy – ulegnie anihilacji. Aby uratować zepsutą ludzkość, Van der Weert wyrusza na poszukiwanie Ostatniego Sprawiedliwego. Oczywiście z zamiarem zawrócenia go z drogi czystości, głównie namawiając do ekscesów seksualnych.

Brajdak deklaruje, że zamierza pisać B-klasowe powieści. W kraju, w którym nie szanuje się literatury rozrywkowej, takie wyznanie brzmi odważnie. A zarazem jak wyzwanie rzucone samemu sobie. Autor literatury popularnej nie musi przekazywać głębokich treści, winien za to wykazać się dobrym rzemiosłem literackim.

Wprawdzie w „Paradoksie Leibniza” znajdujemy coś z ducha witkacowskiej groteski, gdy dziwne postaci dyskutują nieustannie o kwestiach biblijnych. Jest obrazoburstwo rodem z serialu „Miasteczko South Park”, które wyraża się w kpinie z oczywistości naszych czasów. Niestety, dominuje jednak wrażenie artystycznej tandety: bohaterowie skonstruowani są płasko, akcja – schematycznie. Autor nie wysila się, by ukryć, że nie zamierzał napisać powieści, nawet klasy B.

Brajdak chciał przede wszystkim napisać ideologiczny pamflet. Walczy z duchem naszych czasów, a najbardziej z ideą tolerancji, o czym poucza w takim choćby ironicznym w stosunku do bohatera fragmencie: „Petere był bardzo tolerancyjny.

Polityka 5.2004 (2437) z dnia 31.01.2004; Kultura; s. 57
Reklama