Archiwum Polityki

Golonka z Breslau

Nowa powieść Marka Krajewskiego „Koniec świata w Breslau” pojawia się w momencie dla pisarza wymarzonym. Filip Bajon przystępuje właśnie do prac nad serialem opartym na pierwszej książce Krajewskiego „Śmierć w Breslau”, w którym główną rolę zagra gwiazdor znany z filmów Istvana Szabo, Sydneya Pollacka i Miloša Formana – Klaus Maria Brandauer.

Debiutancka powieść Krajewskiego sprzed czterech lat została przyjęta bardzo dobrze. Filolog klasyczny z Uniwersytetu Wrocławskiego (rocznik 1966), na co dzień zajmujący się łacińską wersyfikacją i fonetyką (doktorat na temat „Prozodia greckich zapożyczeń u Plauta”) napisał chandlerowski w klimacie kryminał, z zaskakującą i świetnie poprowadzoną intrygą, umieszczając akcję w mieście, w którym w niemiecko-żydowsko-polskim tyglu rodził się faszyzm.

Praca filologa klasycznego polega na żmudnym wertowaniu rękopisów, porównywaniu kolejnych wersji tego samego tekstu w poszukiwaniu tej, która dwa tysiące lat temu wyszła spod pióra autora oryginału – tłumaczy Krajewski. – W pewnym sensie bardzo to przypomina pracę detektywa.

Lata 1933–34 w Niemczech to doskonały sztafaż dla ponurej i pełnej przemocy opowieści. Ostry, brutalny seks, zbrodnia sięgająca motywami w średniowiecze, zemsta pielęgnowana i przenoszona przez wieki i kolejne pokolenia, wszystko to złożyło się na sukces pierwszej książki i chęć jego powtórzenia. – Jestem wrocławianinem z urodzenia – mówi autor. – Zacząłem pisać „Śmierć w Breslau”, a potem „Koniec świata w Breslau”, żeby opowiedzieć o świecie, który przez wiele lat oficjalnie nie mógł istnieć, chociaż we Wrocławiu na każdym kroku natykałem się na niemieckie napisy na studzienkach kanalizacyjnych i wyzierające spod obtłuczonego tynku reklamy pisane szwabachą.

Krajewski posługuje się historycznymi dekoracjami z dużą wprawą. Z obu książkami w ręku można wędrować dzisiejszymi ulicami Wrocławia, odnajdując w kamienicach, gmachach instytucji publicznych, restauracjach, ślady Breslau. W „Śmierci... ” nie dał się przyłapać na błędach nawet w szczegółach, co wcale nie było łatwe.

Polityka 36.2003 (2417) z dnia 06.09.2003; Kultura; s. 63
Reklama