Archiwum Polityki

Zapachy bibliotek

Kilkunastu polskich intelektualistów, dominują oczywiście pisarze, opowiada o swoich książkach, a dziennikarka Barbara Łopieńska myszkuje w labiryntach ich domowych bibliotek. Powstała książka nie tylko o książce, ale też o duszy artysty, a przy okazji o polskiej kulturze.

Jest jakaś poruszająca intymność w rozmowach Łopieńskiej. Dowiadujemy się, kto książki wącha, kto stosuje pozycję podwójnych rzędów, kto czyta na siedząco, kto na leżąco, kto jest książkom wierny, kto bywa ich perwersyjnym niewolnikiem i kto w końcu je łatwo zdradza. A też ile znani ludzie na książki wydają? Na intelektualną głowę przeciętna to, mniej więcej, po sto złotych miesięcznie.

Intelektualiści bywają zagubieni w labiryncie książek, bo książki to zbiornik wiedzy i wrażeń, który jest nie-do-ogarnięcia. Maria Janion zwierza się: "Cały mój wysiłek jest w kółko skierowany na to, żeby opanować tę niesamowitą rzeczywistość, która mnie otacza i przytłacza. Żeby porobić w tej bibliotece ścieżki i dziurki i żeby można było przepełznąć". Z kurzem sobie nie radzi, nawet nie ma odkurzacza. Andrzej Wajda czasami chce ułożyć książki, ale nic z tego nie wychodzi. "Próbuję je ułożyć według jakiegoś klucza, ale po pierwsze, nasze życie nie układa się według żadnego klucza, a i książki nie są dobrane według jakiegoś klucza". Historyk Janusz Tazbir ustawił tysiące książek alfabetycznie, ale jakim kosztem! Ale i tak ponosi porażki, pożycza książki z biblioteki, by przypomnieć sobie, jak wygląda okładka i potem ją na półce odnaleźć. "Andrzej Osęka kupuje książki, by odkryć, że ich bliźniak ukrył się na półce. Poetka Julia Hartwig kupuje ukradkiem sama przed sobą: "Ja nie chcę być zamordowana przez książki". Gustaw Holoubek ma książki pomieszane i nigdy nie robi porządków.

Mnożenie się książek może zniszczyć lokatora. Adolf Rudnicki, prozaik, z którym się przyjaźniłem, był maniakiem książki, ale do niego Łopieńska nie zdążyła dotrzeć. Niezwykle oszczędny, a to jest eufemizm, miał jednak nałóg wydawania pieniędzy na książki. Wysypywały się z półek grożąc w każdej chwili katastrofą, a też rosły lasem krzywych wież.

Polityka 3.1999 (2176) z dnia 16.01.1999; Kultura; s. 50
Reklama