Archiwum Polityki

Pazerna klasa

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Tu od początku było jasne, że idzie wyłącznie o kasę. I to wielką. Potem doszła chorobliwa duma. Po sześciu miesiącach negocjacji właściciele klubów, zawodnicy, ich związek i ich agenci zakończyli gigantyczny festiwal chciwości, egoizmu i próżności, czyli lokaut w najsłynniejszej lidze świata - amerykańskiej koszykarskiej NBA.

Lokaut to według słownika Kopalińskiego "zamknięcie zakładu pracy przez właściciela, połączone z przerwaniem zatrudnienia albo masowym zwalnianiem robotników, celem wywarcia presji i zmuszenia ich do ustępstw".

Zakłady pracy to w tym przypadku 29 koszykarskich klubów. Robotnicy to ponad 400 mężczyzn zarabiających średnio po 2,6 mln dolarów rocznie (nie licząc dochodów z kontraktów reklamowych), najwięcej ze wszystkich lig i dyscyplin na świecie. Ustępstwa miały polegać m.in. na przyjęciu przez robotników górnej granicy ich astronomicznych zarobków (np. 126 mln dolarów za sześcioletni kontrakt dla niedawno debiutującego koszykarza, którego główną zasługą jest, że matka natura dała mu w prezencie 210 cm wzrostu z haczykiem). Właściciele chcieli też, aby zamiast dotychczasowych 57-58 proc. z dwóch miliardów dolarów rocznie zysków NBA koszykarze otrzymywali równo połowę. Twierdzili, że coraz większe apetyty graczy zrujnują dyscyplinę. Robotnicy chcieli 60 proc. 1 lipca ub.r. właściciele zamknęli zakłady pracy.

Działo się już tak dwukrotnie wcześniej, ale w 1996 roku lokaut potrwał ledwie kilka godzin, zaś rok wcześniej parę tygodni. Zważywszy, że trwały wtedy wakacje, nic tak naprawdę się nie stało. Inaczej tym razem. Nie odbyło się kilkaset gier. Negocjacje między właścicielami i związkiem zawodników nie przynosiły żadnych rezultatów. Pierwsi straszyli odwołaniem całego sezonu i zatrudnieniem w przyszłym roku zupełnie nowych koszykarzy; drudzy odgrażali się, że stworzą własną alternatywną ligę. Kilku gwiazdorów podpisało kontrakty z klubami europejskimi, zastrzegając sobie jednak prawo do natychmiastowego powrotu, gdyby NBA wznowiła rozgrywki.

W okolicach Świąt Bożego Narodzenia obydwie strony przedstawiły sobie "absolutnie ostateczne" propozycje, które znacząco się różniły.

Polityka 3.1999 (2176) z dnia 16.01.1999; Społeczeństwo; s. 74
Reklama