Archiwum Polityki

Spiżowa kasa

Nowym kandydatem na świętego został Giuseppe Antonio Tovini, założyciel głośnego Banco Ambrosiano. Mimo świętości założyciela bank upadł. Błogosławieni i mafiozi, wielkie pieniądze i zawiść możnych tego świata, loże masońskie i hierarchowie Kościoła katolickiego, świat rekinów finansjery i postacie niczym z filmów Felliniego - to wszystko składa się na mozaikę kryminalną, jakiej nigdy dotąd nikt nie układał.

Historia kryminalna zaczyna się pod londyńskim mostem Black Friars, dosłownie Czarnych Braci, gdzie w czerwcu 1982 r. znaleziono zwłoki Roberto Calviego. Wprawdzie Scotland Yard uznał, że sam się powiesił, ale od początku były co do tego wątpliwości. Calvi był bowiem prezesem Banco Ambrosiano - największej we Włoszech grupy bankowej, prowadzącej interesy w 15 krajach. Instytucji, która ogłosiła upadłość w atmosferze skandalu politycznego na początku lat 80. W grudniu 1998 r. zwłoki bankiera spoczywające w rodzinnej kaplicy Calvich w Como ekshumowano z polecenia prokuratury rzymskiej.

Ale ponowna sekcja zwłok oczyściła jedynie z zarzutu morderstwa czterech członków mafii - biegli sądowi orzekli, iż śmierć nastąpiła w wyniku samobójstwa. Wersję tę musi potwierdzić jeszcze sąd.

W morderstwo natomiast nie wątpi syn bankiera - Carlo. Według niego zabójcy działali z polecenia polityków. Carlo przypomina, że największym wrogiem banku ojca był Giulio Andreotti, wielokrotny premier i minister. Lecz Calvi był też właścicielem polisy ubezpieczeniowej na życie opiewającej na kwotę około 4 mld lirów, tj. dzisiaj około 8 mln złotych. Utrzymując, że bankiera zamordowano, jego rodzina domaga się od ubezpieczyciela wypłaty pieniędzy. W razie potwierdzenia samobójstwa przez sąd, wdowa i dzieci Calviego nie dostaną nic.

Bank Ambrozjański był jedną z największych europejskich grup finansowych i prowadził działalność na wielką skalę, od Helsinek po Wyspy Bahama i od Panamy po Rzym. Tyle że na własną zgubę. W sierpniu 1982 r., już po śmierci Calviego, sąd w Mediolanie ogłosił upadłość banku. Prokurator Pier Luigi Dell´Osso uważa, że jego prowadzona z rozmachem działalność była możliwa tylko dzięki poparciu watykańskiego Instytutu Dzieł Religijnych (IOR, Istituto per le Opere di Religione).

Polityka 5.1999 (2178) z dnia 30.01.1999; Świat; s. 38
Reklama