Archiwum Polityki

Suma wszystkich błędów

Krzysztof Janik bez kłopotów wygrał wybory na stanowisko przewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Po gorączkowych poszukiwaniach „nowej twarzy” postawiono na twarz znaną i – nie ma co ukrywać – trochę już zmęczoną. Podobnie jak zmęczona jest partia, którą Janikowi przychodzi kierować: po raz pierwszy wyraźnie stanęła na krawędzi rozpadu.

Noszę w sobie sumę wszystkich błędów, nie wskazuję innych winnych, jestem odpowiedzialny – takimi słowami Leszek Miller żegnał się ze stanowiskiem szefa partii, którą stworzył, z którą w imponującym stylu wygrał wybory w 2001 r. i którą po dwóch latach z okładem rządzenia pozostawia w stanie katastrofy. Na zewnątrz katastrofa widoczna jest w spadających sondażach. Wewnątrz widać przede wszystkim niepewność i strach przed klęską, ale też niechęć do nazywania rzeczy po imieniu, stawiania prawdziwych diagnoz w nadziei, że jakoś to wszystko jeszcze się ułoży. Że jest gdzieś ten żelazny elektorat, że ludzie zauważą wzrost gospodarczy i wyborcze głosy powrócą. W tym sensie nie tylko Miller nosi w sobie sumę wszystkich błędów, to samo można powiedzieć o obradującej w zeszłym tygodniu konwencji SLD.

Nie bardzo właściwie wiadomo, jak kierownictwo Sojuszu wyobrażało sobie przebieg tej konwencji, która po rezygnacji Leszka Millera miała wybrać nowego przewodniczącego. Czy po ubiegłorocznym kongresie, na którym wszystko było ustalone i Leszek Miller nie miał nawet kontrkandydata, teraz zapanować miała pełna demokracja, czy też wziął górę zwyczajny chaos. Chaos będący wynikiem tego, że partyjne tuzy „rozprowadzały” za kulisami swoje kandydatury, blokując się wzajemnie, a delegaci okazali się niesterowalni, gdyż siatka wojewódzkich baronów przestała być skutecznym instrumentem w dyrygowaniu głosami. Krzysztof Martens, nieschematyczny szef Podkarpacia, twierdził, że sterować można zaledwie 30 proc. delegatów, reszta jest żywiołem, emocją i działać będzie pod wpływem chwili, nastroju, tego, co stanie się podczas konwencji.

Początkowo wydawało się, że tak naprawdę niewiele się zdarzy. Konwencja miała udzielić wotum zaufania władzom partii i uczyniła to.

Polityka 11.2004 (2443) z dnia 13.03.2004; Temat tygodnia; s. 20
Reklama