Archiwum Polityki

Cyberkury na grzendzie

Wszystkim sześciu przytrafiło się to samo – zostały młodymi, samotnymi matkami, bo ojcowie ich dzieci zniknęli. Zamiast upozować się na cierpiętnice, stworzyły stronę internetową www.grzenda.art.pl, gdzie rozpisały casting na Nowego Lepszego Tatę.

Ewa i Gosia były studentkami pracowni działań medialnych w krakowskiej ASP. Urodziły prawie w tym samym czasie, Ewa córkę Berenikę, Gosia syna Bruna. Z wolnych ptaków musiały przeistoczyć się w kobiety twardo stąpające po ziemi: wychowywać dziecko, kończyć uczelnię, a do tego brać jakieś fuchy, żeby się utrzymać.

– Macierzyństwo na studiach to desperacja – wspomina Ewa. – Już nie można żyć na totalnym minimalu: tu się prześpię, tam pożyczę. Ale z drugiej strony dziecko wyzwala energię pozwalającą człowiekowi zarzynać się w stopniu, którego nie podejrzewał.

Gosia wspomina miesiące, kiedy Bruno spał w nocy po trzy godziny (resztę płakał), a jego tata wracał do domu nad ranem. Biegła z wózkiem na uczelnię. Bruno spał na portierni, a ona próbowała coś robić w pracowni, czekając na telefon od portiera, że mały się obudził.

Mrok horroru, porażka, myślałam, że już gorzej być nie może – opowiada.

Skutki pewnego piwa

Mieszkały wtedy obie w kamienicy przy Spiskiej. Okazało się, że spośród dwunastu lokali pięć zamieszkują młode, samotne matki. Statystycznie rzecz biorąc przy Spiskiej były zjawiskiem masowym. Spotykały się pogadać, ponarzekać na facetów. Na początku był to rodzaj kółka terapeutycznego wzajemnego wsparcia w determinacji, żeby się nie poddać, kończyć studia, tworzyć, funkcjonować nie tylko w świecie pieluch i zup przecierowych.

Któregoś wieczora udało im się wyrwać na piwo do Alchemii. Wtedy wymyśliły grzendę. To Monika (współpracowała trochę z lokalną telewizją) powiedziała, że kobieta ma w domu złotą grzędę, na której rządzi jak kwoka, a mężczyzna jest tylko giermkiem. Pod warunkiem, że jest obecny.

Polityka 13.2004 (2445) z dnia 27.03.2004; Na własne oczy; s. 116
Reklama