Archiwum Polityki

Kadra do Strasburga

Do Parlamentu Europejskiego idziemy z eurowrogami na czele

Zajęci umieraniem za Niceę zapomnieliśmy, że już za moment w czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego i że dobrze byłoby mieć tam kompetentną reprezentację. Niby już istnieją jakieś listy kandydatów i pojawiają się pierwsze przedwyborcze deklaracje ideologiczne, jak choćby okolicznościowy dokument ogłoszony przez Episkopat. Dokument ten jest ważny, ma na celu zapewne zachęcenie Polaków do wzięcia udziału w nadchodzących wyborach, bo rokowania co do frekwencji są fatalne. Jednocześnie biskupi wyraźnie, po raz pierwszy od kilku lat, określają swoje preferencje polityczne, opowiadając się za kandydatami przyjmującymi wizję moralności chrześcijańskiej. Zostało to odebrane jako aktywny i zobowiązujący wiernych wyraz niechęci wobec partii, które wracają do takich tematów jak prawo do aborcji, wychowanie seksualne czy związki jednopłciowe, a więc przede wszystkim wobec – po imieniu – SLD, SdPl i UP. Podział wedle tego kryterium zasłania jednak inny, ważniejszy: kto jest za, a kto przeciw integracji z Unią?

A chociażby ostatnie zdarzenie – gdy Danuta Hübner, przyszła polska komisarz UE, podczas przesłuchania w Parlamencie Europejskim na temat handlu międzynarodowego została ostro i bezpardonowo, przy wyraźnej konfuzji całej sali, zaatakowana przez dwóch eurodeputowanych z Polski, Witolda Tomczaka z Ligi Polskich Rodzin i Wacława Klukowskiego z Polskiego Bloku Ludowego (wcześniej z Samoobrony) – pokazuje, co oznacza wprowadzenie do Strasburga polskich agresywnych eurosceptyków. Nie brakowało podczas tego przesłuchania złośliwych wycieczek osobistych i sugestii, że tak naprawdę to Danuta Hübner zabiega o stanowisko komisarza ze względu na to, że jest ono „sowicie opłacane”.

Można powiedzieć, że te ataki i ich forma były tylko przejawem swojskiej kultury politycznej czy osobistej, lecz przecież problem ma wymiar o wiele większy.

Polityka 17.2004 (2449) z dnia 24.04.2004; Komentarze; s. 16
Reklama