Archiwum Polityki

MorLen?

Rozmowa z Zsoltem Hernadi, prezesem węgierskiej grupy naftowo-gazowej MOL

Paweł Tarnowski: – Dlaczego MOL, który przejął przecież już słowacki Slovnaft i kupił od państwa 25 proc. akcji chorwackiego koncernu INA, chce się wiązać kapitałowo z PKN Orlen?

Zsolte Hernadi:– Odpowiedź widać na mapie Europy Centralnej. W Słowacji, Chorwacji, Czechach, Polsce, Bośni, Serbii, Rumunii, Słowenii i na Węgrzech – wszędzie funkcjonowały małe, jak na standardy współczesnego przemysłu naftowego, przedsiębiorstwa. Na otwartym, konkurencyjnym rynku paliwowym w pojedynkę są skazane na wegetację, co najwyżej powolny rozwój, a nawet wrogie przejęcie. Ich jedyna szansa to połączenie sił, poprawa wyników finansowych, wykorzystanie efektu synergii, zapewnienie sobie wspólnymi siłami trwałych, także alternatywnych do już istniejących, źródeł dostaw ropy.

W jaki sposób MOL i PKN Orlen miałyby się łączyć? W tym związku nie widać zdecydowanego lidera.

MOL nigdy nie ujawnia szczegółów umowy do chwili jej podpisania. To byłoby nieprofesjonalne.

Odpowiedź godna polityka, a nie biznesmena.

Rozsądnym rozwiązaniem wydają się wzajemne zakupy czy też wymiana początkowo relatywnie niewielkich pakietów akcji z myślą o przyszłej fuzji, a później stopniowe ich powiększanie. Po latach powinno to doprowadzić do pełnego połączenia firm i wzrostu ich wartości. Na to przecież liczą akcjonariusze.

W Polsce już nie tylko opozycyjne, ale i rządzące partie polityczne bardzo niechętnie patrzą na tego rodzaju projekty. Politycy obawiają się utraty kontroli nad największym, strategicznym dla polskiej gospodarki, przedsiębiorstwem. Na Węgrzech było inaczej?

Faktyczna prywatyzacja MOL zaczęła się już 10 lat temu, a w tym roku węgierski rząd ostatecznie zrezygnował z możliwości blokowania kluczowych decyzji w spółce sprzedając w ofercie publicznej kolejny pakiet akcji.

Polityka 17.2004 (2449) z dnia 24.04.2004; Temat tygodnia; s. 21
Reklama