Zsetek powieści i dziesiątków nazwisk mamy w Polsce Wiktora Jerofiejewa, Wiktora Pielewina, Walentynę Marininę. Ale lista – choćby zaprezentowanych na ubiegłorocznych Targach Książki we Frankfurcie – jest o wiele dłuższa: Prigow i Sorokin, Tołstaja i Płatowa, Doncowa i Daszkowa, Jurjew i Szitkow oraz Kononow, którego powieść „Naga pionierka” doskonale ilustruje jeden z głównych nurtów współczesnej rosyjskiej literatury.
W swych pamiętnikach marszałek Żukow nie pisze, że po przegranych bitwach potrafił w czasie apelu własnoręcznie zabić co trzeciego żołnierza. Kiedyś do jego zbryzganych krwią butów upadła nieprzytomna czternastoletnia dziewczyna. Jej rodzice zginęli od bomby w czasie ewakuacji Leningradu. Sierotę przygarnęła Armia Czerwona i szybko zmieniła w żołnierkę i dziwkę frontową. Fabułę swej powieści osnuł Michał Kononow wokół tej autentycznej historii. Swe spotkanie z Żukowem dziewczyna zmienia w gorączkową wizję. Co noc miętoszona przez kolejnych sołdatów słyszy, jak marszałek ojcowskim głosem zapewnia ją, że oboje ratują ojczyznę. Więc wyobraża sobie, że jest balonikiem lecącym 1 maja do Moskwy, gdzie w purpurowej sali, przy wielkich peryskopach, siedzi ojczulek Stalin, dyrygując wielką wojną ojczyźnianą.
Za dnia zapaskudzona chorobami wenerycznymi leży na pryczy i marzy, by być dobrą komunistką i partyzantką. Wyrzuca sobie, że czuje wstręt do mężczyzn i nie służy ojczyźnie tak żarliwie, jak powinna. Spowiada się więc Stalinowi, a w jej zwidach Marks i Stalin układają się w świętą rodzinę. Marks zwiastuje jej, że urodzi zbawiciela, który jednak nie będzie ukrzyżowany, bo to on będzie krzyżował. W malignie Maria myśli, że „naród to jak wiadomo choroba zakaźna, a tak naprawdę, to na naszej planecie są tylko dwa narody: faceci i baby”.