Suburbium po polsku jest raczej kameralne. Najwyżej na kilkaset domów. Skromne. Domki stoją w szeregach, działki małe. Czasem nawet do przesady, jak w Gdyni, na Wzgórzu Bernadowo, gdzie na 360 m domu może przypadać 40-metrowy ogródek. Najczęściej z klinkierowej cegły, bo białe domki źle się Polakom kojarzą. Dobrze, żeby był basen, nawet trochę ciasny. I garaż. Wystarczy na jeden samochód. I koniecznie, niezbędnie własny osiedlowy szlaban.
Suburbium polskie. Typowy przedstawiciel gatunku.
Nazwa własna: Viking II. Obszar występowania: obrzeża Warszawy. Podtyp: proeuropejski, proekologiczny, firma sprzątająca raz w tygodniu przywozi po pięć kolorów worków do segregacji śmieci.
Charakterystyka obiektu:
• Osoby samotne, lat około 30 – co najmniej 3 domy.
• Rodziny z dziećmi w wieku szkolnym – ponad 50 domów.
• Pary w wieku 50–60 lat – 45 domów.
• Emeryci – około 20 domów.
• Rodziny wielopokoleniowe – 1.
• Rodziny z problemami finansowymi – 2.
Administrator osiedla Viking II Marek Gajowiak jest zdania, że to wcale nie ten szlaban, lecz wspólne aspiracje, pozycja, także majątkowa, oraz priorytety wiążą w jego osiedlu mieszkańców. Na przykład ekologiczne ciągotki: te worki w pięciu kolorach były na specjalne życzenie. Niestety, skończyło się na dobrych chęciach, raz dojechał tylko jeden kolor worków i średnia segregujących spadła na łeb na szyję.
Ludzie z Vikinga, mówi pan administrator, chcieliby żyć lepiej, po europejsku, tak jak sobie wyobrażają życie w wymarzonym, idealnym osiedlu. Ale potem jest proza życia, polskość, czasem podmiejskość, nowe mody kontra stare przyzwyczajenia. Tak więc na jednym z najbliższych zebrań pan administrator zaproponuje mieszkańcom, żeby już może dać sobie z tym segregowaniem spokój.