Wkorporacjach wszystko jest doskonale nowoczesne. Choćby same siedziby. Strzeliste szklano-chromowe twierdze górują nad Warszawą. Obcy łatwo się do nich nie przedostanie. Wejście strzeżone jest na kilku frontach: ochroniarze, bramki, identyfikatory, ankiety do wypełnienia. Wewnątrz połyskliwej doskonałości jedyny dźwięk to szum wind i szczebiot plazmowych monitorów. W takim otoczeniu może się mieścić tylko coś wyjątkowo ważnego. Grunt, by taki właśnie był wizerunek na zewnątrz i wiara pracowników wewnątrz firmy.
W studenckich rankingach na najbardziej pożądane miejsce pracy, organizowanych przez AIESEC Polska (bierze w nich udział ponad 4 tys. studentów z 50 uczelni w kraju), przewijają się prawie bez wyjątku te same korporacje. Światowe giganty, a także polskie molochy przechodzące metamorfozę. – Wyniki świadczą bardziej o obiegowej popularności marki niż o faktycznej wiedzy na temat firmy – przypuszcza prof. Janina Jóźwiak, przewodnicząca honorowej rady ekspertów badań AIESEC. Słowem, pracodawca znany to pracodawca pożądany. – Największe korporacje prowadzą niesłychanie świadomą politykę kontaktu ze studentami. Z kryteriów, którymi studenci kierują się później przy wyborze pracy, bardzo wyraźnie przebija właśnie czynnik fajności – zauważa prof. Jóźwiak.
Reklamy produktów są fajne, przedstawiane w nich marki kojarzą się fajnie, więc student oczekuje, że i praca w tych firmach będzie fajna. Dobra atmosfera w pracy to kryterium, które studenci wymieniają tuż po zarobkach. Dosyć często podają też niestresujące tempo pracy, natomiast twórczą atmosferę – zdecydowanie rzadziej. Czynniki błahe, które nie liczą się niemal wcale, to m.