Po wybuchu bomb w Hiszpanii także w Polsce zaczęto mówić o możliwości terrorystycznego ataku. Jarosław Rozbicki, właściciel firmy TBG Ratownictwo, zaczął więc wysyłać do ludzi pracujących w warszawskich wieżowcach maile z niecodzienną ofertą handlową. Proponował im zakup zestawu ratunkowego na wypadek, gdyby to ich biurowiec stał się celem terrorysty. W ofercie były też pojedyncze akcesoria – maska przeciwgazowa za 500 zł lub znacznie wygodniejszy w użyciu tzw. kaptur ucieczkowy (270 zł), aparat tlenowy (2000 zł) i zestaw do neutralizacji skażeń chemicznych za 100 zł. Ci, którzy pracują powyżej 15 piętra, mogą się ratować przy użyciu minispadochronu. Rozbicki sprzedaje je za równowartość 800 dol. Jak za ocalenie życia to niedrogo.
Właściciel TBG Ratownictwo wybrał idealny moment – z badań CBOS wynika, że po wybuchu bomb w Madrycie gwałtownie zwiększyło się poczucie osobistego zagrożenia atakami terrorystycznymi. Dwa lata temu, po 11 września, bało się ich 38 proc., teraz 64 proc. respondentów.
Ten strach nie jest jeszcze na tyle silny,
by Polacy rzucili się na maski przeciwgazowe. Tak w każdym razie sądzi Dariusz Klekot z Częstochowy, który tuż po tragedii w Nowym Jorku umieścił je na wystawie swojego sklepu z bronią. Od tego czasu sprzedał ich zaledwie kilka. Wygląda na to, że oferta Rozbickiego też trafiła w próżnię. Bartłomiej Pawlak, szef marketingu firmy doradczej Ernest&Young, który pracuje na 17 piętrze wieżowca w samym centrum Warszawy, gdy znalazł ofertę TBG w swojej emailowej skrzynce, potraktował ją jako niestosowny żart. Inni się przestraszyli, ale na razie są dalecy od popadania w psychozę.
Jarosław Rozbicki nie ma najmniejszych wyrzutów sumienia: – Skoro musimy się liczyć z groźbą ataku terrorystycznego przy użyciu broni chemicznej, to trzeba być na to przygotowanym.